Bieżący sezon ligowy na dobre już się „rozkręcił”. Rywalizację o ligowe punkty najwcześniej rozpoczęto na Wyspach Brytyjskich. O nawierzchni torów jakie tam zazwyczaj są przekonał się po kilkuletniej przerwie Maciej Janowski. Otóż w połowie marca na torze jego brytyjskiego klubu w Oxford odbył się mecz z Birmingham Brummies. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale przed samym meczem padał deszcz – a mimo to zawody odbyły się. Tory w Anglii zupełnie różnią się od tych w Polsce. Tam nie ma twardych „ubitych na asfalt” nawierzchni, a żużlowcy rywalizujący w zawodach sporo „mają pod koło” i mogą się ze sobą pościgać.
Na problem torów w Polsce zwrócił uwagę Tai Woffinden, któremu nie bardzo odpowiadają, przeważnie bardzo twarde, „asfaltowe” tory w Polsce. Na pewno ostatnio nawierzchnia na Stadionie Olimpijskim nie należy do jego ulubionych. Trzykrotny indywidualny mistrz świata w tym sezonie zdecydowanie lepsze wyniki osiąga na Wyspach Brytyjskich.
Tajski zauważa:
Dopóki pozostali koledzy są zadowoleni, to ja też nie zamierzam protestować. Mam jednak wrażenie, że jestem zawodnikiem starej generacji, który najbardziej lubił, gdy przyczepnej nawierzchni było bardzo dużo. Mężczyźni byli wtedy mężczyznami. Na obecnych nawierzchniach w Polsce mogą się ścigać nawet dzieci. Pamiętam jeszcze swoje czasy w Częstochowie, gdy byli tam Nicki Pedersen, Greg Hancock, Sławomir Drabik, a tor czasami był tak trudny, że zastanawialiśmy się, jak sobie z tym poradzić.
Brytyjczyk dodaje:
Lubiłem właśnie taki żużel, to były idealne warunki. Dzisiaj tory są jak beton. Wielu zawodników z czołówki narzeka na nawierzchnie. To jest nudne nie tylko dla kibiców, ale dla nas też. Materiał jest suchy, nie ma od czego się odepchnąć. W takich warunkach startujesz i jedziesz gęsiego. Tak to wygląda od 5-6 lat, a z każdym rokiem tory stają się coraz twardsze.
Na zakończenie Tai Woffinden zwraca uwagę na różnice w przygotowaniu toru we Wrocławiu:
Warto obejrzeć sobie mecze z Wrocławia z ubiegłego sezonu i z 2014 roku. Trudno te dwie nawierzchnie porównać ze sobą. Gdy Piotr Baron przygotowywał nawierzchnię we Wrocławiu, to było naprawdę przyczepnie, tworzyły się koleiny, a niektórzy zawodnicy bali się tu jeździć. Dla mnie im przyczepniej jest na torze, tym większą mam przyjemność z jazdy. Nie rozmawiałem jednak na ten temat z władzami ligi, bo to nie moja praca. Ja jestem tylko zawodnikiem i jestem od jeżdżenia.
Źródło: sportowefakty.wp.pl