Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego ( https://www.facebook.com/photo/?fbid=122171039510263907&set=a.122096781884263907 )
W tych dniach zakończył karierę Krzysztof Kasprzak. Kawał ścigania i bardzo dobrych wyników. To skrócona recenzja startów KK na światowych arenach. Po prawdzie owo zwieńczenie wypadło nieco z przymusu, a i ostatnie wyniki nie powalały, ale… . Nie każdy może zawiesić na szyi medal IMŚ. Krzysiek tego dokonał. Dorzucił do kolekcji jeszcze pokaźny dorobek indywidualnie i drużynowo. Jako junior, takoż doświadczony grajek. Bywało, że to Jego punkty decydowały o wyniku (wybitnym) zespołu, który reprezentował. A że ostatnio nie szło? Powiadają – trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Acz to nie musi być obowiązujący przepis. Łapał się. Płacili. To i startował. Być może odrobinę rozmienił talent i wcześniejsze osiągnięcia, a być może zwyczajnie na ten moment nie było lepszych. Prywatnie KK jest super gościem. Brat łata. Do rany przyłóż. Jakby żywcem wyjął te określenia z charakteru Krzyśka. Nie wiedzieć czemu medialnie przylgnęła doń łatka buntownika bez powodu. Fakt. Odchodził (ostatnio często), bo się nie sprawdzał, ale żeby zaraz trudny we współpracy? Wręcz odwrotnie rzekłbym. Zasłużył i zapracował Kasprzok przez lata na turniej pożegnalny. Kłopot w tym, że nie bardzo wiadomo kto miałby takowy zorganizować. Leszno? To matecznik. Tam zaczynał. Ale żegnał się z klubem beż żalu, najoględniej mówiąc. Gorzów? Tam święcił najlepszy okres i największe sukcesy. Ale… . Stal ma teraz mnóstwo własnych problemów, walcząc o życie. Czewa odgraża się zawodami pożegnalnymi Ryśka Holtańskiego. Może więc i dla Kasprzaka znajdzie się życzliwy, gotów zaoferować współpracę przy organizacji Jego benefisu?
Speedway to zawsze adrenalina i ogromne, skrajne emocje. Takich nie brakuje również u… dzieciaków, choć bardziej chyba adekwatnym byłoby stwierdzenie, że u opiekunów tychże. Gruchnęło niedawno (z listem otwartym do PZM) o rzekomych nieprawidłowościach sprzętowych. Te miały dotyczyć ścigantów w klasie 250ccm. Poszło konkretnie o „bombę przy kolanku” (power bomb). Ten element powinien mieć 250mm długości i 40mm średnicy. Winien być także przyspawany w odpowiednim miejscu i położeniu. O ile nikt nie kwestionuje samego elementu, o tyle kontrowersje miał budzić sposób i miejsce montażu, Takoż ”modyfikowana” wersja elementu, co (przy rzekomym naciągnięciu obowiązujących reguł) miało dawać oszustom handicap i poprawiać osiągi motocykla, wpływając radykalnie na skok wyników. Te „podejrzane” części miały też rzekomo nie spełniać podstawowych kryteriów gabarytowych, a rzecz całą miał wyłapać ojciec byłego ściganta w tej klasie z Danii. Nie podejmuję się rozstrzygać, kto w tym sporze ma rację. Czy „poprawiona” bomba rzeczywiście zwiększa moc silnika. Zauważam jednak, iż już od pacholęcia zasady powinny być jasne i respektowane. Tak, by obyło się bez „listów otwartych” i głośnych sporów. No i bez negatywnych emocji ma sie rozumieć. Żeby było zwyczajnie, od początku do końca uczciwie.
Skoro zaś o młodych. Lovas Zoltan (to po węgiersku) – zapamiętajcie. Chłopak ma 16 lat i trafił pod skrzydła Irka Kwiecińskiego do… Krosna. No bo gdzieżby indziej? Miasto szkła przez lata wąsatymi Madziarami stało. Bodi, Tihanyi, Petrikovics, Szatmari, Nagy – żeby wymienić tylko najznaczniejszych. A to przeca nie wszyscy. Przyszła kolej na Lovasa. Podpisał kontrakt na 5 lat i… szkoda, że nie poterminuje w lidze U24 – miałby gdzie się uczyć. Swoją drogą, zawsze serce się raduje, gdy pojawia się szansa na zdolnego ściganta, kandydata do sukcesów z nieoczywistego ostatnio kraju. Węgrzy zapisali krótki, acz bardzo znaczący epizod w historii szlaki, okraszony brązem MŚP z 1990 roku w Landshut Adorjana i Tihanyiego. A rzemiosła uczyli ich… polscy trenerzy. Szczególnie w latach 80-tych. To w ramach RWPG. Żarcik. Choć ścigano się tamże od powojnia. W swoim czasie przez dwie dekady (1974-1994) mieli nawet mocną ligę, później w kadłubowej formie przywróconą jeszcze na lata 2004 do 2010 z przerwą w 2009. Szeged, Miskolc, Debreczyn, Nyiregyhaza, Bekescsaba, Gyula a dziś? Przykro patrzeć. Niech się więc Zoltanowi darzy. Oby zdołał przetrwać.
Czekam też (nie)cierpliwie na efekty poczynań Komisji Licencyjnej. Czytając „genialne” plany naprawcze jednych i karczemne, publiczne pyskówki innych – jestem żywo zainteresowany. Żużel potrzebuje resetu. Pytanie – czy zespół ds.licencji ma moc i kompetencje, by takowy usankcjonować. No bo patrząc z zewnątrz – kraina mlekiem i miodem płynąca. Ekstraliga ma się „dobrze”. Bezpośrednie zaplecze rośnie w siłę (nie licząc zawirowań z Umową na korzystanie ze stadionu w Łodzi). KLŻ takoż niczego sobie. Doszlusował Kraków, zapowiadają powrót od kolejnego sezonu Świętochłowice. Jeśli rywale otrzymają licencje – żyć nie umierać. Jeśli… .
Przemysław Sierakowski
Fot.Jarek Pabijan publiczny FB
#sport#motosport#motorcycle#motorbike#FIM#speedway#SGP#PZM#żużel#pgeekstraliga