Jason Doyle od lat uchodzi za jednego z czołowych żużlowców na świecie. Mistrzostwo świata zdobyte w 2017 roku to potwierdzenie jego klasy. Jednak w Polsce częściej niż o jego sportowych osiągnięciach mówi się o kwestiach finansowych i sposobie, w jaki podchodzi do kontraktów. Nie brakuje opinii, że Australijczyk wybiera kluby nie sercem, a portfelem – tam, gdzie może zarobić najwięcej.
Częstochowa ratunkiem po słabym sezonie
Sezon 2023 nie był udany dla Doyle’a. Po niezłym początku w Grand Prix jego forma w lidze była rozczarowująca. W barwach GKM-u Grudziądz zdobywał średnio 1,55 pkt na bieg, co jak na zawodnika tej klasy było wynikiem wręcz fatalnym. Szczęśliwie dla grudziądzan (a nieszczęśliwie dla Kangura), w maju Australijczyk doznał kontuzji barku, a jego miejsce zajął Michael Jepsen Jensen, który pomógł drużynie utrzymać się w PGE Ekstralidze.
Mimo przeciętnego sezonu GKM zaproponował Doyle’owi nowy kontrakt – nieco mniej lukratywny, ale wciąż solidny. Ku zdziwieniu działaczy, zawodnik go odrzucił. Chwilę później przyszła oferta z Krono-Plast Włókniarza Częstochowa, który w panice po odejściu Leona Madsena do Falubazu Zielona Góra, zaproponował mu olbrzymie pieniądze. Mówi się o 1,5 mln zł na przygotowania do sezonu i 15 tys. zł za punkt. Klub oficjalnie zaprzecza tej kwocie, ale nawet jeśli jest nieco niższa, to wciąż mowa o gigantycznych zarobkach dla zawodnika, który nie był ostatnio w najwyższej formie.
„Jason Dolar” – historia powtarza się od lat
Doyle ma w Polsce opinię zawodnika, który nie przywiązuje się do klubów. W 2017 roku, tuż po zdobyciu mistrzostwa świata, bez skrupułów porzucił Falubaz Zielona Góra na rzecz bardziej lukratywnej oferty z Torunia. Zielonogórzanie pamiętają mu to do dziś, zwłaszcza że w decydującym starciu play-off kompletnie zawiódł. Nic dziwnego, że kibice Falubazu zaczęli nazywać go „Jason Dolar”.
Podobna sytuacja miała miejsce w Toruniu, gdzie Doyle jeździł do momentu spadku drużyny z Ekstraligi w 2019 roku. Wtedy jako jedyny zawodnik odmówił jazdy w 1. Lidze i wymusił wypożyczenie do Częstochowy, gdzie ponownie zainkasował pokaźne pieniądze. Gdy Ekstraliga zmniejszyła liczbę miejsc dla zagranicznych seniorów powyżej 24. roku życia, nagle nie było dla niego miejsca ani w Toruniu, ani w Częstochowie.
Wtedy Doyle przeniósł się do Unii Leszno, gdzie deklarował, że chce zakończyć karierę. Jeszcze w czerwcu 2022 roku ogłaszał, że pozostanie w klubie na sezon 2023. Kilka miesięcy później podpisał jednak umowę z Cellfast Wilkami Krosno, inkasując 1,2 mln zł na przygotowania i 13 tys. zł za punkt. Leszczynianie o jego „zdradzie” dowiedzieli się z mediów.
Lista klubów się kurczy
Obecnie lista potencjalnych pracodawców Doyle’a w Polsce staje się coraz krótsza. Zielona Góra, Toruń, Leszno – tam raczej już nie wróci. GKM Grudziądz także zamknął przed nim drzwi po konflikcie o zwrot 420 tys. zł, które klub przelał mu na przygotowania do sezonu 2024. Regulamin był po stronie GKM-u, ale zawodnik zwlekał z oddaniem pieniędzy, co tylko pogłębiło napięcie. W efekcie Doyle zablokował grudziądzan w mediach społecznościowych, a na Wyspach Brytyjskich wiedzą, że musza mu pomóc, bo bezduszny polski klub nie zapłacił mu należnych pieniędzy zostawiając go „bez środków do życia” w potrzebie.
Gdy odejmiemy dwa najbogatsze kluby – Orlen Oil Motor Lublin i Betard Spartę Wrocław, które raczej nie są zainteresowane jego usługami – to Doyle ma coraz mniej opcji do wyboru. Jeśli nie odbuduje swojej pozycji w Częstochowie, może się okazać, że żaden klub w Polsce nie będzie już skłonny spełniać jego finansowych oczekiwań.
Historia pokazuje, że dla Jasona Doyle’a lojalność jest pojęciem względnym, a najważniejszym czynnikiem przy wyborze klubu są finanse. Czy Krono-Plast Włókniarz Częstochowa będzie jego kolejnym przystankiem na drodze do maksymalizacji zarobków? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – żużlowy świat w Polsce zapamięta go nie tylko z toru, ale także z licznych transferowych kontrowersji.
Źródło: przegladsportowy.onet.pl
Zdjęcie: publiczny fb Speedway Supporters






