Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=100084823056532)

No i wystartowali. Bez odwodnienia liniowego. Bez komisarza. Bez plandeki. Tuż po sążnistym deszczu. Kto? Ano Angole. A że to Oxford, zatem miejscówka zobowiązuje – wszystko poszło po profesorsku. Czyli można? Okazuje się, że jak najbardziej. Nie przejmując się zbędną otoczką, nie usługując, takoż zbędnym, marynarkom przybyłym na krzywy pysk i nie rozbudowując didaskaliów do granic absurdu. Tutaj clou programu był speedway w najczystszej postaci. Ckni mi się za taką może nieco siermiężną, ale jednak szlaką w klasycznym wydaniu. Koniecznie z błotem w pakiecie. Czy to trzeba aż wychodzić z UE żeby zobaczyć?

A propos Wysp. Nasze marynarki wymyśliły – tradycyjnie „genialnie”, jak tu skończyć speedway w kolebce. Drugi szczebel w PL ma ścigać się w czwartki, a że to stary, stały, wyspiarski termin to i siłą rzeczy następuje kolizja. Co więc wykoncypowano? Ano zakaz. Zakaz mianowicie kontraktowania jeźdźców z umowami w UK przez polskie kluby. Prawda, że proste i oczywiste? A jakie w swej prostocie idealne i optymalne zarazem. Brawo wy! Nawet komentować tych decyzji nie zamierzam. Co „pomysł” – to kulą w płot. Jakiś casting na najgłupszą decyzję ogłosili? Byłem przekonany, iż nic i nikt nie przebije w dalekowzroczności koncepcji uzdrawiania przez duszenie imć makaroniarza Castagny. Zaczynam się poważnie obawiać. Dawno udowodniono naukowo, że upuszczanie krwi niczego nie leczy, ale widać naszym granatowym zależy, by przekonać się organoleptycznie.

Cegła doniósł był w tych dniach, że oto powołano związek zawodowy sportowców. I bardzo dobrze. Szkoda, iż przez media przemknęło w randze notatki na dwudziestej trzeciej stronie, bez należnego rozgłosu. Związek, w aspekcie prawnym, ma daleko szersze narzędzia niźli stowarzyszenie. A to w tej formie dotąd występowali zawodnicy. Skoro „tylko” stowarzyszenie, to zawsze z pozycji petenta. Władza mogła wysłuchać (dla pozoru) i… robić swoje niewzruszona. Teraz możliwości są niemal nieograniczone. Nie spodziewam się co prawda blokad bram wjazdowych na stadiony, ale już formalny spór zbiorowy z federacją – a czemuż byż nie, że tak po „polskiemu” zaintonuję? Ciekaw jestem jak to się rozwinie. No i czy wreszcie zostaną ubrane w zapisy umowne m.in.zapowiedzi stworzenia funduszu emerytalnego dla mniej przewidujących i takoż nienachalnie utalentowanych mistrzów owalu, albo to zabezpieczenia własnym, związkowym sumptem egzystencji emerytowanych gladiatorów w potrzebie. Nielicznych dodam, a pamiętanych zazwyczaj tylko, kiedy któryś z decydentów zatęskni za blaskiem kamer i fotograficznych fleszy, przedstawiając się jako szlachetne, hojne panisko w otoczeniu „bezinteresownie i szczerze” rozhahanych podopiecznych. To wciąż ugór niestety, a ostatnio nawet UE zapowiedziała odejście od przymusowego ugorowania. Tam jednak żywo zainteresowani zmianami wylewali pod drzwi Parlamentów gnojowicę. Co mają zrobić zagubieni i zapomniani byli rajderzy?

Trzeci szczebel przetrwa. I to akurat mnie cieszy najmniej. Wielekroć pisałem o bezsensowności sztucznego łechtania mocarstwowych zapędów marynarek. Czyli, że jestem przeciw jaskółkom, albo to wawelskim Smokom? A gdzież by tam. Wręcz odwrotnie. Tylko ja widziałbym ich w jedynym, bezpośrednim zapleczu minimum 10-cio zespołowej elity. Ktoś jednak „policzył”, że owo poszerzenie miałoby rzekomo kosztować coś około 30 baniek i temat… ucięto. Skąd taka kwota? Skąd przekonanie, iż w ogóle byłoby drożej? Nie mam pojęcia i nie znajduję sensownych argumentów popierających ową tezę. Ale cóż ja ci. Biedny żuczek z prowincji. Tam musiały takie tęgie głowy myśleć, że… aż. No i wykoncypowały. Nie, Nie. Bo to przynajmniej 30 dużych baniek. Aaaa. Zachłysnęły się media usłużne za patronaty. Jak tak – to nie. I tyle. Temat poległ medialnie na dobre.

No cóż. W powietrzu czuć wiosnę. Coraz bliżej sezon wożenia na wyjazdy ostemplowanych bloczków z zaświadczeniami lekarskimi o zdolności do startów po nokaucie. Tu żadnych zmian. Komisarze takoż niepotrzebni acz nietykalni. Na gwiazdki klubowi bonzowie gotowi chuchać i dmuchać, byle zbyt często nie ryzykowały, oprócz ligi ma się rozumieć. Potem tradycyjne pojękiwania, że oto jednemu czy drugiemu grajkowi brakuje… startów, a z drugiej mańki zawodzenia, iż na „oxfordzkim”, mokrym owalu, to już się absolutnie nie da. Błędne koło? Poniekąd. Tylko kto ma dać impuls? Kto ma odpalić iskrę, zarzewie? Wyciągnąć kamyk, który wywoła lawinę? No właśnie… kto?

Zmiany za to w telewizorach. Nie pójdziemy już „tanim kosztem”. Wirus odkrywcy (ang.discovery) zdaje się rozwijać. Canal plus postanowił zebrać benefity z rekordowego kontraktu. Nie uświadczysz ekstralipy w dawnym C+. Trzeba zaś wybulić extra. Za SGP – extra. Za niedzielną ligę – extra. Przyjdzie dzwonić do Bociana. Nie ma siana… .