Przed nami Letnie Igrzyska Olimpijskie. 26 lipca 2024 roku w Paryżu odbędzie się ceremonia otwarcia XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich. W stolicy Francji rozegranych zostanie 329 konkurencji w 32 dyscyplinach. Olimpiady odbywają się co 4 lata, (ostatnio przez koronawirusa ten cykl był zaburzony) tj. w pierwszym roku danej olimpiady (liczonych od 1896 roku). Należą do największych i najbardziej popularnych zawodów sportowych na świecie. Zwycięstwo na igrzyskach olimpijskich uznawane jest przez sportowców większości dyscyplin za najbardziej prestiżowe osiągnięcie w sportowej rywalizacji.

Należy wspomnieć, że miliony widzów na całym świecie ogląda zmagania zawodników podczas igrzysk olimpijskich. Wielu kibiców może się wówczas dowiedzieć, że w danych krajach funkcjonują min. takie dyscypliny jak np. kajakarstwo górskie, zapasy klasyczne, czy też strzelectwo. Wtedy co bardziej zagorzali kibice trzymają kciuki i nie śpią po nocy, bo a nuż nasz jeden reprezentant, który trenuje w ciszy medialnej z mozołem i w pocie czoła najczęściej wydając swoje prywatne pieniądze, jest w ścisłym finale – tj w dwunastce najlepszych sportowców na Olimpiadzie i jak będzie miał farta być może ukończy zawody w pierwszej szóstce. Co będzie wielkim powodem do dumy, bo przecież „nasz” otarł się o medal…

A gdzie wśród milionów widzów na świecie jest żużel? Wielokrotnie o tym pisaliśmy, iż speedway to niszowy sport (czy ktoś się z tym zgadza lub nie) znany w kilku krajach, głównie Europy. Na świecie na owalnych torach ścigają się jeszcze w Australii, Argentynie i USA. Ale FIM mężnie pręży muskuły starając się udowodnić, jak wielką i liczącą się w świecie sportu jest organizacją.

Pycha zawsze kroczy przed upadkiem. W mało znanym na świcie sporcie – jakim jest speedway – banuje się wybitnych żużlowców, za pochodzenie. Czy to nie jest na zasadzie „na złość mamie odmrożę sobie uszy”?.

W ogóle da się odnieść wrażenie, iż speedway – ten w Polsce także – żyje sobie w odrębnym bycie, gdzie samouwielbienie z działań wszelkiego rodzaju władz żużlowych sprawia, że speedway postrzegany jest jako potęga.

Gdy w 2022 roku wybuchła wojna w Ukrainie niemal od razu podjęto decyzję o zawieszeniu rosyjskich zawodników we wszystkich zawodach żużlowych. Na ostatnim posiedzeniu FIM w grudniu w angielskim Liverpool przedłużono je na kolejny sezon. To oznacza, że Rosjanie w 2024 roku nie będą mogli rywalizować w międzynarodowych zawodach pod egidą światowej federacji. Dotyczy to także tych zawodników, którzy mają polski paszport.

W komunikacie FIM napisano: Po dokładnym zapoznaniu się z najnowszymi oświadczeniami MKOl oraz faktem, że w Ukrainie nie odnotowano żadnego korzystnego rozwoju sytuacji, rada FIM po raz kolejny potwierdziła decyzje, jakie podjęto na nadzwyczajnym posiedzeniu 5 marca 2022 roku. FIM w dalszym ciągu monitoruje sytuację, biorąc pod uwagę specyfikę sportów motorowych.

Oznacza to, że tacy żużlowcy jak Artem Łaguta, Wadim Tarasienko czy Emil Sajfutdinow nie będą mieli prawa rywalizacji w mistrzostwach świata i Europy w najbliższych miesiącach.

Poziom rywalizacji o tytuł mistrza świata dramatycznie pikuje w dół. Przyczynia się do tego w równym stopniu FIM jak i promotor Speedway Grand Prix – Discovery Sport Events, który popularyzuje żużel poprzez zakodowanie transmisji z zawodów SGP. To coś takiego jak hasło jednego z banków wygłaszane ustami znanego aktora: Oszczędzanie przez wydawanie.

Po ostatnich decyzjach MKOl wydaje się, że FIM nie rozumie – ku uciesze populistów, przez których speedway dobija do dna – tego co dzieje się w światowym sporcie.

Otóż Rosjanie i Białorusini zostali dopuszczeni do startu w Igrzyskach Olimpijskich, które odbędą się w 2024 roku w Paryżu. Na początku grudnia br. MKOl poinformował opinię publiczną, iż w XXXIII Olimpiadzie wystąpią sportowcy z putinowskiej Rosji (kraju agresora na Ukrainę) oraz Białorusi (wspierający Rosję w agresji na Ukrainę). Zawodniczki i zawodnicy z tych krajów będą rywalizować pod neutralną flagą. Cały sportowy świat będzie mógł na własne oczy (za pomocą kamer telewizyjnych) śledzić rywalizację np. na szermierczej planszy jak rywalizują miedzy sobą np. sportowcy z Ukrainy przeciwko Rosjanom bądź Białorusinom z neutralną flagą! Czy to jest moralne??

Obecnie nic już tej decyzji nie jest w stanie zmienić. Decyzję PKOl potwierdza Maja Włoszczowska, dwukrotna medalistka olimpijska, członkini Komisji Zawodniczej MKOl:
Większość sportowców była za tym, by rosyjscy i białoruscy sportowcy zostali dopuszczeni do najbliższych igrzysk olimpijskich w 2024 roku. Głosy przeciwne pochodziły z państw leżących blisko Rosji, ale nawet wśród krajów bałtyckich nie było jednomyślności. Dla porównania, prawie cała Afryka wyrażała bardzo mocne opinie, by sportowcy nie ponosili konsekwencji działań rządów. Wiadomo, że tam też toczy się sporo konfliktów i mam wrażenie, że te kraje bały się precedensu, który mógłby być później wykorzystany także przeciwko nim.

Medalistka olimpijska dodaje:
Sportowcy chcą być niezależni od polityki. Każdy patrzy na to ze swojej perspektywy. Wielu zawodników pochodzi z krajów, które są pogrążone w konfliktach i oni nie chcą być w podobnej sytuacji jak teraz Rosjanie czy Białorusini. Perspektywa wielu tysięcy kilometrów także zmienia całkowicie obraz wojny w Ukrainie.
To jest decyzja ostateczna i dość mocno przedyskutowana w każdym możliwym gronie. Konsultacje w tej sprawie trwały dwa lata. Okazję do wypowiedzenia się w tej sprawie dostały krajowe federacja, związki sportowe i zawodnicy.

Do tego dodajmy obraz samych Rosjan, których niejako „na siłę” wciąga się w rywalizację podczas najbliższych Igrzysk Olimpijskich:
Rosjanie od samego początku bardzo krytykują MKOl i nie inaczej jest teraz. Restrykcyjne warunki uczestnictwa uważają za dyskryminację. Być może ktoś w Rosji uzna, że restrykcje są zbyt surowe i odgórnie zakaże im wyjazdu na igrzyskach. Tego nie da się wykluczyć. Oczywiście jest ryzyko, że jeśli rosyjscy zawodnicy wystartują, to ich potencjalny sukces może zostać później wykorzystany do propagandy i to na pewno będzie przedmiotem wielu dyskusji przed Paryżem. A dokładniej, jak temu zapobiec.

Czyli krótko mówiąc światowe władze olimpijskie dają putinowskim Rosjanom i Białorusinom broń, której oni na pewno bez wahania użyją. Im lepszy wynik sportowy tym większy zasięg propagandowy w kraju agresora w Ukrainie.

Wygląda na to, iż FIM (i min. żużel) to jedyny bastion, w którym zakaz startu w międzynarodowych zawodach mają sportowcy z Rosji i Białorusi a nawet ci posiadający podwójne paszporty… A start Artema Łaguty, czy Emila Sajfutdinowa w mistrzostwach świata pod polską flagą wywołałby odwrotny skutek niż start Rosjan (i ewentualne ich sukcesy) na Olimpiadzie. Żużlowcy w putinowskim kraju zostali by przecież okrzyknięci zdrajcami ich narodu (choć i takie głosy są tam już teraz na porządku dziennym). Ale na pewno byłby to mały prztyczek w nos w kraju agresora… Nie oszukujmy się – tak mały, że na pewno ledwie u nich zauważalny.

Ale najważniejsze, że władze FIM i PZMot mają się świetnie – a o to przecież granatowomarynarkowym chodzi. Kibice w Polsce przecież i tak przyjdą na stadiony – nawet w piątki!