Pod względem sportowo-żużlowej długowieczności jest na pewno wciąż w czołówce – 27 lat startów na żużlowych torach i 20 lat w reprezentacji kraju to rekord, któremu do dziś dorównali jedynie Andrzej Huszcza i Roman Jankowski.

Henryk Żyto urodził się 1 listopada 1936 roku w miejscowości Poniec niedaleko Leszna. Swego czasu był tam tor speedrowerowy i dość silna drużyna ligowa. Zmarł skończywszy 81 lat, 7 marca 2018 roku w Gdasku.

Zaczynał w swym rodzinnym – sławnym z żużlowych tradycji – Lesznie, gdzie narodził się, rozkwitł i zgasł przedwcześnie talent pierwszego polskiego żużlowca klasy światowej, Alfreda Smoczyka. Tata szykował wprawdzie Henia na zegarmistrza, ale z owych planów ostała się tylko zegarmistrzowska precyzja w prowadzeniu żużlowej maszyny. Wstąpił oczywiście do sławnej leszczyńskiej Unii i w jej barwach jeździł przez pierwszych 12 lat swojej kariery, poczynając od 1953 roku. Już po 4 latach 21-letni Henryk zadebiutował w reprezentacji. Zajął wtedy 5 miejsce na warszawskiej Skrze. Startował w tych latach w memoriale tragicznie zmarłego Smoczyka, sześciokrotnie wygrywając i dwukrotnie zdobywając na własność okazałe puchary.

W 1961 roku zdobywa najpierw tytuł drugiego wicemistrza kraju, a potem osiąga swój życiowy sukces. W składzie reprezentacji Polski (obok m.in. Mariana Kaisera), sięga wtedy we Wrocławiu po złoty medal drużynowych mistrzów świata. Po roku jest już pierwszym wicemistrzem Polski, a w następnym, czyli 1963, ten niewielki wzrostem, ale wielki duchem sportowej walki żużlowiec przepasany zostaje szarfą mistrza kraju.

W tym czasie przez 4 lata występuje również na torach angielskich – w barwach Coventry Bees, a w 1960 roku przebija się aż do światowego finału na Wembley i wywalcza 14 pozycję wśród światowej śmietanki. Po tygodniu jest rewanż na torze w Coventry pod nazwą Turniej Asów i tam piekielnie ambitny Polak zajmuje drugie miejsce za mistrzem świata Ronnie Moorem z Nowej Zelandii, za to przed nie mniej sławnymi Ove Fundinem i Peterem Cravenem.

Po powrocie z Anglii, w 1965 roku, zgłasza akces do Wybrzeża, gdzie zostaje przyjęty z otwartymi ramionami. Ma już wprawdzie 29 lat i największe sukcesy za sobą, ale w Gdańsku liczą na jego bojowość, umiejętności taktyczno-techniczne i ogromne doświadczenie. Nikt się nie zawiódł, ale też nikt nie przypuszczał, że Henryk Żyto jeszcze przez 15 lat będzie z powodzeniem występował na czarnym torze, często ratując drużynę w najtrudniejszych momentach. Jeszcze dwukrotnie zdobył z tą drużyną wicemistrzostwo Polski, a w 1972 roku zajął 4 miejsce w finale indywidualnych mistrzostw kraju. Właśnie wtedy, gdy mistrzem został przyszły, tak jak on gdańszczanin z wyboru – Zenon Plech. Oficjalne pożegnanie Henryka z torem żużlowym nastąpiło w czerwcu 1981 roku. Po zakończeniu rekordowo długiej kariery na torze, ale także już wcześniej, bo w 1969 roku. p. Henryk pracował z drużyną i w szkółce młodzieżowej jako instruktor i trener.

Na torach żużlowych ścigał się od 1954 roku. Ostatni raz zdobywał punkty w meczu ligowym w wieku 44 lat w 1980 roku. W ciągu 27 lat startów (z czego 16 sezonów w Wybrzeżu, resztę w Unii Leszno) wystąpił w 309 meczach ligowych. Pod taśmą startową stawał 1.328 razy. Zdobył 2.785,5 punktu plus 110 bonusów. Jego średnia z całej kariery wynosi 2,180 pkt/bieg.

Jako jedyny z gdańskich żużlowców odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Jeszcze przed zakończeniem kariery zawodniczej pracował jako trener. Został pochowany na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku. Jego syn, Piotr (ur. 1962), również był żużlowcem, a obecnie jest trenerem w Szwecji.

Źródło i zdjęcie: lotosgdansk.pl

Zdjęcie: fb Żużel moja miłość