W bieżącym sezonie wraz z ekstraligą żużlową ruszyła też druga edycja programu Red Bull Juniorskie Asy. Obecnie zostały do rozegrania już tylko cztery mecze w najlepszej żużlowej lidze świata. Aktualnie na czele stawki rywalizacji młodzieżowców z ogromną przewagą znajduje się Wiktor Przyjemski z Orlen Oil Motoru. Zawodnik z Lublina wyprzedza Oskara Palucha z ebut.pl Stali Gorzów oraz Kacpra Łobodzińskiego z ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Na stronie redbull.com ukazał się wywiad z ambasadorem tego programu, żużlowcem Betard Sparty Wrocław Maciejem Janowskim.
W pierwszej edycji programu Red Bull Juniorskie Asy Mateusz Cierniak do końca walczył o zwycięstwo z Bartłomiejem Kowalskim. Ostatecznie minimalnie lepszy okazał się zawodnik Motoru Lublin i to on uzyskał miano Juniora Sezonu PGE Ekstraligi.
Jak odebrałeś pierwszą edycję serii Red Bull Juniorskie Asy?
Maciej Janowski: Ja bardzo pozytywnie, inne zdanie miałby pewnie mój telefon (śmiech). Do całego szeregu aplikacji i stron z wynikami otwartymi non stop doszedł kolejny cykl, który śledziłem. Początek sezonu był ciekawy, ale to, co działo się w końcówce, naprawdę przyprawiało o ciarki. Myślę, że rywalizacja o zwycięstwo między Mateuszem Cierniakiem, a Bartkiem Kowalskim rozgrzewała wszystkich kibiców. Niemal do ostatniego meczu nie było wiadomo, kto wygra. To na pewno przełożyło się na ich jazdę w decydujących spotkaniach – obaj wiedzieli, że nie mogą popełnić najmniejszego błędu i mega fajnie się to oglądało. Ta walka dodawała smaczku na ostatniej prostej ligi. To pokazuje, że seria Red Bull Juniorskie Asy ma sens.

I jest kontynuowana.
MJ: Bardzo mnie to cieszy. Mówiłem o tym, kiedy projekt startował – każda dodatkowa forma rywalizacji dla młodych zawodników jest bardzo pożyteczna. To jest ten szalony czas, kiedy dla chłopaków liczy się każdy wyścig, każde okrążenie. Oni już teraz rywalizują w lidze na pełnych prawach – ich punkt jest tak samo ważny dla drużyny, co zdobycz mistrza świata. Ale wiem, że juniorzy, zanim jeszcze powstał cykl Red Bull Juniorskie Asy, sami porównywali się w swojej grupie rówieśniczej. Wiem, bo doskonale pamiętam, że sam taki byłem. Teraz młodzież dostała oficjalną przestrzeń, w której rywalizuje nie tylko o punkty, ale też o prestiż i naprawdę mocne nagrody.
Która jest cenniejsza – części, czy wizyta w Red Bull Athlete Performance Center?
MJ: Trudno porównać. Części i podzespoły mają ogromne znaczenie i służą długo – o ile odpowiednio się o nie dba. Wizyta w Salzburgu trwa kilka dni. Wydaje mi się jednak, że większą wartość ma Austria. To naprawdę wyjątkowe miejsce, a grono zawodników, które może się tam sprawdzić jest bardzo wąskie w skali światowej. Części to pieniądze, Red Bull Athlete Performance Center to bezcenna wiedza. W żadnej innej klinice nie sposób wyłapać tylu mega ważnych informacji w tak krótkim czasie. Człowiek jest skanowany od stóp do głowy i może liczyć na ogromną porcję istotnych wskazówek. Tego, niezależnie od budżetu, jakim dysponujesz, nie kupisz w żadnym sklepie.
Kto może zdominować kolejną edycję?
MJ: „X” albo „Y” – w miejsce niewiadomych wpisz nazwiska dowolnych zawodników (śmiech). Nie mam bladego pojęcia! I to w tej całej zabawie jest najpiękniejsze. Wszyscy startują z tego samego pułapu i mają identyczne szanse na zwycięstwo. Chciałbym, żeby rywalizacja była tak wyrównana, jak w ubiegłym roku, ale być może w trakcie rozgrywek ktoś mocno odskoczy? Tego nie wiemy. Jeśli będzie zdecydowany lider, to też nic złego. Dominacja świadczy o dobrym przygotowaniu, porządnie przepracowanej zimie i trafionym sprzęcie, a to trzeba doceniać, a nie kręcić nosem, że ktoś na przykład ciągle wygrywa.
Może być łatwiej, skoro wiek juniorski skończyli już Mateusz Cierniak i Bartek Kowalski?
MJ: Nie można tak patrzeć na sport… Ok, poprawka – wszystko można, do momentu, kiedy jest zgodne z prawem i nie szkodzi innym (śmiech). Ale poważnie. Powiem inaczej, powiem o swoim spojrzeniu. Uważam, że w ten sposób nie warto podchodzić do rywalizacji, jeśli ma się określone cele. Takim celem może być sukces indywidualny lub drużynowy – konkretny wynik, medal itd. – albo sam rozwój, stałe podnoszenie swoich umiejętności. Jeśli już ma się ten cel, powinno skupiać się na sobie, na swojej pracy, na swoim treningu. Oglądanie się na innych i kombinowanie na zasadzie, że będzie łatwiej, bo z gry wypadł mocny rywal, nie prowadzi do progresu. Przeciwnie, to może spowodować zastój, a w sporcie – szczególnie motorowym – stojąc w miejscu, cofasz się. Dlatego na miejscu chłopaków spojrzałbym na to inaczej. Oczywiście, w cyklu nie będzie już młodzieżowego mistrza Polski i mistrza świata. Bartek Kowalski i Mateusz Cierniak osiągnęli wspaniałe rezultaty w wieku młodzieżowym. To, że ich nie ma, nie powinno uśpić niczyjej czujności. Mati i Bartek powinni być raczej wzorem i stanowić motor napędowy do jeszcze cięższej pracy. Oni pokazali, że w bardzo młodym wieku można zrobić świetne wyniki. Juniorzy mają w nich doskonały przykład i fajnie byłoby, gdyby postawili sobie wysoko poprzeczki.

Ty też miałeś wzory, które cię motywowały?
MJ: Każda generacja ma swoich idoli i swoje wzorce. Każde kolejne pokolenie chce być lepsze od poprzedniego. Dla mnie takim przykładem z krajowego podwórka mógł być Jarek Hampel, który był mistrzem świata juniorów, a potem odnosił wspaniałe sukcesy jako senior. Ja też wywalczyłem młodzieżowy tytuł mistrzowski, po mnie zrobiło kilku kolegów z mojego pokolenia – Piotrek Pawlicki, Patryk Dudek, Bartek Zmarzlik. Może któryś z nas też był inspiracją dla zawodników, którzy teraz rozdają karty wśród juniorów? Chęć dorównania komuś i pobicia jego wyników to nic złego, o ile pozytywnie motywuje do ciężkiej pracy.
Fajnie być ambasadorem tego cyklu?
MJ: Bardzo fajnie! Ja nadal nie czuję się staro i myślę, że mam dobry kontakt z młodszymi zawodnikami. Chętnie dzielę się swoją wiedzą i podpowiadam. Jestem otwarty, można do mnie podejść, pogadać, zapytać – jeśli tylko będę w stanie pomóc, na pewno to zrobię. Wiem, jak cenne mogą być uwagi od starszych zawodników. Nie chodzi tylko o techniczne aspekty jazdy na żużlu. Nasza dyscyplina bardzo rozwija się medialnie, zwiększa się presja, wszędzie są kamery, transmisje telewizyjne pokazują coraz więcej, kibic może śledzić każdy ruch żużlowca – z tym też trzeba się oswoić i umieć sobie poradzić. Odpowiednie nastawienie mentalne jest mega istotne. Choć sam uważam, że ciągle się uczę, trochę już ten speedway poznałem i mogę pewnie coś podpowiedzieć. Taki cykl, jak Red Bull Juniorskie Asy może być niezłą lekcją obywania się z rywalizacją. Mi się to turbo podoba. Mogę tylko żałować, że mam już jednak tę „trójkę” z przodu, a za moich młodzieżowych czasów nie było takiego programu (śmiech). Na pewno warto śledzić tę serię.
Najlepszych z poprzedniej edycji zaprosiłeś na swój motorowy bal na Olimpijskim.
MJ: Dokładnie! Mam nadzieję, że to też potraktują jako dodatkową nagrodę (śmiech). Najlepsi juniorzy zaprezentowali się 30 maja podczas Red Bull Speed Ways. Pościgali się, spotkali się z fantastycznymi gwiazdami motorsportu i na pewno razem spędzili miło czas. Nie wiem tylko, co przygotujemy za rok dla laureatów tegorocznych zmagań… Kto wie, jaki kolejny zwariowany pomysł wpadnie mi do głowy!?
Źródło: redbull.com