Mimo szumnych zapowiedzi promotora zmagań o tytuł najlepszego żużlowca świata, nic się nie zmieniło jeśli chodzi o nowe lokalizacje. W 2024 roku cykl Speedway Grand Prix będzie gościł cztery razy w Polsce: w Warszawie, Gorzowie, Wrocławiu i Toruniu. Próżno szukać rundy SGP na torach w Australii czy Stanach Zjednoczonych. Zmagania o czempiona globu składać się będą z 11 rund.

Dla przegladusportowego.onet.pl sytuację tę, jak zwykle dosadnie skomentował nasz były „Narodowy” i niegdyś świetny żużlowiec Marek Cieślak:

Ponownie w kalendarzu nie ma żadnych nowych lokalizacji. Nie ma też żadnej rundy poza Europą. — Żużel miał wejść na salony, a wyszło jak zawsze. Generalnie nic mnie nie zaskoczyło. Tak jest od dawna. Jak widać, Polska jest dla promotora jedynym ratunkiem. Jeżeli jednak jeden kraj organizuje cztery rundy na jedenaście, to nie wygląda to fajnie. Może to i dobrze dla kibiców, zawodników, którzy nie będą musieli tyle podróżować, ale dla dyscypliny stoimy w miejscu, albo się nawet zwijamy. Jeszcze raz podkreślam, spodziewałem się tego. Ja już tyle razy słyszałem szumne zapowiedzi w żużlu, a wychodzi jak zawsze. To już chyba koniec nadziei, że żużel wejdzie kiedyś na wielkie salony i rozwinie się na cały świat.

Były „Narodowy” dodaje:

Firma Discovery po raz trzeci przeprowadzi GP. Być może promotor potrzebuje więcej czasu na radykalne ruchy. — To ile? Pięć, a może dziesięć lat? Myślę, że to akurat nie jest problemem. Tyle rund w Polsce, to nie przypadek. Tylko u nas są duże pieniądze. Tyle, że my wciąż w tym sporcie na arenie światowej nie mamy niczego do gadania. Jedenaście rund, to za dużo. To ogromne obciążenie dla zawodników. Finansowe, organizacyjne i psychiczne. Zawody Grand Prix, to jednak nie to samo, co mecz ligowy. Zresztą promotor powinien zapytać się samych zawodników, co sądzą o takiej liczbie rund. To od nich powinno się zacząć. W końcu to oni czasami na złamanie karku przemieszczają się nocami, aby zdążyć z Grand Prix na inne zawody.

Marek Cieślak zauważa też pozytyw ogłoszonego kalendarza imprez na 2024 rok:

Na plus na pewno jest lokalizacja Speedway of Nations, a więc Manchester. Tam jest świetny do ścigania tor, co powinno być autem dla reprezentacji Polski. Zresztą nie przez przypadek zdobyliśmy tam kiedyś Puchar Świata, a gdyby swego czasu Maciej Janowski się nie przewrócił, to mielibyśmy też triumf w SON. W Manchesterze nasze szanse na złoto będą ogromne. Gdyby SON trafił do na przykład Vojens, to tak już by nie było.

Źródło: przegladsportowy.onet.pl