Damian Wojczyński to człowiek instytucja w polskim speedrowerze. Wychowanek klubu z Ostrowa swoją długą karierę kontynuuje w Szarży Wrocław. Oprócz tego jest czynnym i szanowanym sędzią, a w wolnych chwilach gdy nie startuje i nie sędziuje świetnie prowadzi zawody jako spiker. Do tego zajmuje się również sprzętem, nie tylko tym do ścigania na torach. Zapraszamy na pierwszą część rozmowy z Damianem.
Na Wirażu: Jakie stawiasz sobie cele sportowe na sezon 2024?
Damian Wojczyński: Będę starał się łapać jak najwięcej okazji do startów aby dobrze przygotować się do tegorocznych Indywidualnych Mistrzostw Europy. Tor w Toruniu jest bardzo techniczny i wymagający. Wyścigi będą obfitowały w wiele niespodzianek. Jeżeli siły, kondycji i sprytu wystarczy, postaram się wykorzystać każde możliwe zamieszanie na torze, aby zajść jak najdalej w drabince.
Poza Mistrzostwami Europy, planuję także start w Indywidualnych Mistrzostwach Polski ,w moim rodzinnym Ostrowie. W 2023 roku byłem 15. Pora zatem poprawić ten rezultat.
NW: Jesteś zawodnikiem Szarży Wrocław. Jaki jest plan sportowy zespołu na nadchodzący sezon?
DW: Powrót Szarży do Ligi ma na celu kontynuację budowy silnego ośrodka speedrowerowego we Wrocławiu, który docelowo powinien być oparty na wychowankach. To plan rozłożony na lata, a „Liga 2024” to mała cegiełka w tej budowli. Moja rola to pomóc młodym chłopakom, którzy wchodząc w 11-12 rok życia, stawiać pierwsze kroki na ligowych torach. Końcowe miejsce w tabeli jest sprawą drugorzędną ale wiadomo, że każde wywalczone zwycięstwo będzie budować ich wiarę we własne możliwości, więc nie oddamy pola bez walki.
W minionym roku nikt nie stawiał na złoty medal Drwęcy, a oni to zrobili. To pokazuje tylko jak nieprzewidywalna jest 1 Liga. Powrót do Ligi zespołu TPD Kalety bardzo namieszał w planach zarówno w Poczesnej jak i Świętochłowicach. Kto wie, może także i w Częstochowie. Na dzień naszego wywiadu nie znam nowych zasad funkcjonowania „zespołów rezerw”, a to może pokrzyżować plany wspomnianej Drwęcy lub Szawera II, którzy w obecnej formule są dla mnie faworytami do medali.
NW: Zajmujesz się także przygotowywaniem sprzętu dla innych zawodników. Czy sporo już rowerów złożyłeś innym?
DW: Rowery to moja pasja od wielu lat. Pierwsze koła zacząłem budować w wieku 13 lat, pod okiem taty, który nauczył mnie podstaw jak i wyposażył w niezbędny warsztat, który przez ponad 20 lat znacznie rozwinąłem.
Nie jestem w stanie zliczyć ile speedrowerowych rowerów złożyłem przez ten okres. Mieszkając w Ostrowie było to jedno z moich głównych zajęć w klubie. W tym okresie zbudowałem także rowery, które powędrowały do Torunia czy Gniezna. Części, które wyprodukowałem wspólnie z tatą są praktycznie w każdym klubie w Polsce (ze względu na liczne odsprzedaże niektórzy zawodnicy nie mają nawet świadomości ich posiadania [śmiech] ). Kilka drobnych podzespołów wyjechało także na „Wyspy”.
Jeżeli chodzi o Szarżę, to wspólnie z Arturem Bujnowskim zbudowałem prawie wszystkie rowery 26 cali, którymi dysponuje wrocławska Szkółka.
NW: Jesteś także sędzią. Czy sędziowanie w tym sporcie jest trudne?
DW: Rola sędziego speedrowerowego jest bardzo trudna. Decyzje należy podejmować w ułamku sekundy, a nawet perfekcyjna znajomość regulaminu nie gwarantuje bezspornego przeprowadzenia zawodów. Licencję sędziego uzyskałem w wieku 18 lat, sędziując od tego czasu wiele spotkań ale będąc także aktywnym zawodnikiem. Pomimo licznych usprawnień, które pojawiły się szczególnie w sezonie 2023, zawsze znajdą się sytuacje, w których łapiesz za gwizdek w trakcie biegu, a w ułamku sekundy przez głowę przewija się natłok myśli (przerwać/puścić?, była noga?, sytuacja torowa?, atak w rower?, zostawił miejsce?).
NW: Czy jest coś co byś zmienił w przepisach w speedrowerze?
DW: Przepisy to zbiór norm i zasad, które mają nam ułatwić przeprowadzenie zawodów. To nie one wymagają zmiany, a podejście osób, które starają się je wykorzystać w sposób, który zaburza sportową rywalizację. Na chwilę obecną nie przychodzi mi na myśl nic przełomowego, co mógłbym zgłosić. Jeżeli wpadnę na takowy pomysł, na pewno trafi on na biurko Macieja Laskowskiego.
NW: Jak oceniasz kulturę kibicowania w Polsce jeśli chodzi o speedrower?
DW: Czytając to pytanie, pierwsze co przychodzi mi na myśl to zawody Żaków. Dwa lata temu, sędziując zawody tej kategorii, przeprowadziłem „Odprawę” dla rodziców/opiekunów, którą stosuję do dnia dzisiejszego. Zrobiłem to ponieważ widzę jak wielkie emocje towarzyszą rodzicom tych najmłodszych zawodników. Wielu z nich nie zna regulaminu, a w połączeniu z subiektywnym obserwowaniem zawodów przez pryzmat rodzica, widzą tylko przewinienia na niekorzyść swojej pociechy, naginając rzeczywistość i niepotrzebnie wprowadzając nerwową atmosferę.
NW: W jaki sposób przygotowujesz się do nadchodzącego sezonu?
DW: Szkielet mojego planu przygotowań po raz czwarty z rzędu stanowi plan treningowy opracowany dzięki współpracy Marcina Szymańskiego z dr. hab. inż. Janem Kosendiakiem. Nie zmienia to jednak faktu, że jestem cały czas otwarty na nowinki, rozmawiam z zawodnikami, trenerami różnych dyscyplin sportu, poszukując czegoś, co mogę zaczerpnąć dla siebie.
Tradycyjnie uczestniczę także w przygotowaniach kolegów z mojego rodzinnego miasta – Ostrowa Wielkopolskiego i gdy tylko obieram ten kierunek, sprawdzam czy jest szansa aby wspólnie z nimi potrenować.
cdn…
fot: Bogielczyk Foto i archiwum Damiana Wojczyńskiego