Ledwo zakończył się sezon żużlowy w Polsce, jeśli chodzi o zmagania ligowe a już gruchnęła wręcz sensacyjna wiadomość. I ta informacja dotyczy rywalizacji o tytuł najlepszego żużlowca świata. Nie tylko w Polsce dostrzega się problem żenująco niskiego poziomu sportowego zmagań o tytuł mistrza naszego globu.
Wielu znawców speedwaya uważa, iż dzika karta powinna być przyznawana tylko gospodarzom danego turnieju i powinna być tylko jedna. Pozostałe miejsca w rywalizacji o tytuł najlepszego żużlowca świata, zawodnicy powinni wywalczyć sobie w rywalizacji na torze.
Tak to było przez lata i funkcjonowało to wyśmienicie. Jednodniowe finały IMŚ, a później poszczególne rundy SGP przyciągały na stadiony tłumy widzów. W bieżącym sezonie ogromnym prztyczkiem w nos dla promotorów rywalizacji o tytuł IMŚ była bardzo słaba frekwencja na trybunach w Cardiff. Przecież kibice w rywalizacji o mistrzowską koronę chcą oglądać najlepszych żużlowców świata.
To, że obecnie zarówno władze jak i promotorzy cyklu SGP szczycą się, iż w rywalizacji o mistrzowski tytuł biorą udział przedstawiciele 9 państw, a następni z czterech kolejnych krajów czekają w kolejce jako zawodnicy rezerwowi, nie jest powodem do dumy. Wręcz przeciwnie trzeba grzmieć iż nie tędy droga.
W przeszłości mieliśmy rywalizację o tytuł IMŚ zdominowaną np. przez Duńczyków i wówczas nikomu do głowy nie przyszło, by ułatwiać zakwalifikowanie się zawodników np. z krajów bloku wschodniego, którzy wyraźnie ustępowali żużlowcom nie tylko z kraju Hamleta. Nie zaniżono sztucznie poziomu rywalizacji o tytuł mistrza świata ze względu na kryterium geograficzne. W walce o czempionat globu startowali aktualnie najlepsi jeźdźcy (poza przypadkami losowymi np. jak kontuzje).
Kuriozalne decyzje od ubiegłego sezonu podjęli promotorzy cyklu SGP wraz z władzami FIM, by popularyzować żużel przez obniżanie poziomu rywalizacji. To niestety droga donikąd. Szkoda, że nie powiększa się liczba krajów czy też kontynentów na których rozgrywane są rundy Speedway Grand Prix. Inną „ciągnącą się” sprawom jest fakt blokowania przez prezesa PZM startu w zawodach międzynarodowych żużlowców z Rosji mających także polskie obywatelstwo. Wydaje się, iż tylko niechęć Michała Sikory do tych żużlowców blokuje ich udział w mistrzostwach świata. Zarówno brak Emila Sajfutdinowa jak i Artema Łaguty sprawia, że o tytuł najlepszego zawodnika globu nie rywalizują aktualnie najlepsi żużlowcy
Tę nienormalną sytuację widzą nie tylko w Polsce. Dostrzegła to min. chorwacka działaczka FIM Darija Pavlic, która w pisie na portalu X zapytała:
Cards have been dealt, and people went wild. We are still missing two main riders in the lineup which makes me wonder: does speedway go in the right direction?
Karty zostały rozdane, a ludzie oszaleli. Wciąż brakuje nam dwóch głównych zawodników w składzie i dlatego zastanawiam się: czy żużel zmierza w dobrym kierunku?
Po kilku dniach Darija Pavlic zauważyła:
Po gorących dyskusjach w mediach społecznościowych powiedziałbym, że zainteresowanie i poparcie dla startu Emila i Artema w SGP wynosi 95%! Musimy wspólnie znaleźć sposób, abyśmy mogli ich start w SGP przeforsować. W przeciwnym razie zmusi się tych zawodników do PODDANIA SIĘ i to będzie SGP, które będziecie oglądać.
Swoją opinię na temat Artema Łaguty i Emila Sajfutdinowa w rozmowie dla pobandzie.com.pl przedstawił dyrektor SGP Phil Morris:
Dla mnie to są Polacy, nie Rosjanie. Ciągle jednak tak się o nich mówi. Oni mieszkają w Polsce, jeżdżą na polskich licencjach w lidze polskiej. Tak samo to wygląda w Anglii. Moja opinia jest taka, że powinni ścigać się w Grand Prix. Tak, jak ścigają się w innych rozgrywkach. Kwestia jazdy Artioma i Emila w cyklu nie jest jednak moją decyzją. Ich powrót nie zależy ode mnie.
Darija Pavlic w przeciwieństwie do prezesa Sikory (nie, bo ja tak chcę) przeszła do czynów. Znalazła najprostsze z możliwych rozwiązanie dotyczące startu Artema Łaguty i Emila Sajfutdinowa w cyklu Speedway Grand Prix. Otóż wspomniani zawodnicy mieliby otrzymać chorwacką licencję. Następnie Chorwaci zgłosiliby ich do startu w eliminacjach cyklu SGP 2025. Jak to już w przeszłości bywało, w międzynarodowych zawodach startowaliby jako Polacy (mają nasze obywatelstwo, czy to się komuś podoba czy nie), z licencją chorwacką.
O wielu takich sytuacjach w przeszłości speedwaya już pisaliśmy. Byli Rosjanie, którzy startowali z polską licencją (w ice speedwayu), Krzysztof Cegielski startujący z licencją brytyjską, Krzysztof Słaboń występujący z licencją kanadyjską, czy Norweg Rune Holta zdobywający medale dla Polski, żeby wspomnieć te najbardziej oczywiste.
W tym najprostszym rozwiązaniu jest jedno ale. Czy zdecydowany przeciwnik startu Rosjan z polskim paszportem w SGP, Michał Sikora nie znajdzie w takiej sytuacji jakiegoś przepisu, który wykluczy Łagutę i Sajfutdinowa z rywalizacji w PGE Ekstralidze?
Czas pokaże kto ma rację. Bo kwestią nie jest to, czy obaj zawodnicy wystartują w eliminacjach do SGP, ale kiedy to się stanie.