Fogo Unia Leszno w ostatnich dwóch sezonach ma ogromnego pecha. Plaga kontuzji nie opuszcza tego klubu. W bieżącym sezonie z rywalizacji na torach żużlowych został wyeliminowany lider Leszczynian Janusz Kołodziej, a później lider formacji młodzieżowej Damian Ratajczak.
Wiemy, iż Koldi był w minioną środę na treningu na „Smoku”. Kręcił pierwsze kółka od czasu odniesienia kontuzji, jednak okazało się, że jeszcze za wcześnie, by mówić o powrocie do ścigania w zawodach. Na pewno decyzja Kołodzieja zasmuciła wielu kibiców Unii, jednak w historii speedwaya mieliśmy już wiele przypadków zbyt wczesnego powrotu na tor, często z niewyleczoną kontuzją. Dla niektórych żużlowców skończyło się to dramatami z wózkiem inwalidzkim do końca życia włącznie.
Dlatego zdrowie zawodnika jest tu najważniejsze i należy uszanować decyzję Janusza Kołodzieja.
A tak o pierwszych wrażeniach po wyjeździe na tor Kołodzieja powiedział jego menadżer Krzysztof Cegielski:
Chodzi zarówno o ból, jak i pewności siebie podczas jazdy. Janusz nie ma jeszcze odpowiedniej siły w kontuzjowanej ręce, a przez to ma gorsze czucie motocykla. Po prostu potrzebuje jeszcze trochę czasu, by wrócić do pełnej formy, a dopiero wtedy zdecyduje się na powrót.
I taką decyzję zawodnika należy w pełni uszanować.
Na kolejny tydzień ma zaplanowane kolejne treningi i wtedy będzie podejmował decyzje odnośnie meczu przeciwko ebut.pl Stali Gorzów . Do tego czasu będzie kontynuował intensywną rehabilitację, ale jednocześnie nie będzie narzucał sobie żadnej presji. Próbowałem wytłumaczyć Januszowi, że nie ma znaczenia, czy przez absencję straci szansę na piąty, czy dziesiąty medal, bo teraz najważniejsze jest to, by znów cieszył się żużlem i w końcu mógł funkcjonować bez bólu. Obecnie przygotowania do ścigania w ligowym żużlu są na wczesnym etapie, bo przez długą przerwę Janusz czuje się trochę tak, jakby dopiero co zaczynał sezon. Potrzeba trochę czasu, by wszystko wróciło do normy pod względem fizycznym, ale także sprzętowym – zakończył menadżer Kołodzieja.