Nie pierwszy raz okazuje się, że kibice z Torunia jadą do Wrocławia jak na wojnę. My chcemy zwrócić uwagę na to, że to jest tylko sport. A żużel przez wielu fachowców określany jest „sportem rodzinnym”. Speedway ma łączyć a nie dzielić. Mecz żużlowy to jest rywalizacja zawodników na torze, a nie walka gladiatorów na śmierć i życie.

Niestety wygląda na to, iż osoby, które przyjechały do Wrocławia 10 września br. z Torunia (bo trudno nazwać ich kibicami) mają pełne przyzwolenie na takie a nie inne zachowanie.

Przypomnijmy to co działo się jak osoby, które przyjechały z Torunia w 2022 roku w chamski sposób obrażały zawodnika Betard Sparty Gleba Czugunowa (gazetawrocławska.pl z 11 kwietnia 2022 roku):

Betard Sparta Wrocław wygrała z Apatorem Toruń 59:31. Po meczu jednak więcej mówi się o tym, co zaszło między Glebem Czugunowem a kibicami gości, niż o samym spotkaniu. Przyjezdni – po ostatnim wyścigu – skandowali w kierunku Czugunowa m.in. „Ruska kur..”, krzyczeli też „szmaciarzu!”. W kierunku żużlowca Sparty poleciały też serpentyny i butelki z napojami.
Rosjanin z polskim paszportem nie wytrzymał i rzucił się na płot oddzielający go od pseudokibiców. Odciągała go ochrona.

Wówczas największe konsekwencje poniósł zawodnik. Szkoda, że władze polskiego speedwaya w sposób stanowczy nie zareagowały na chamskie zachowanie osób które przyjechały z Torunia na mecz do Wrocławia. Na pewno zakaz stadionowy dla kibiców z Torunia dotyczący dwóch, trzech meczów wyjazdowych podziałałby na chamstwo płynące od tych osobników jak zimny prysznic. Ale lepiej zamieść całą sprawę pod dywan.

W meczu w Toruniu rozegranym 27 sierpnia br. na Motoarenie osoby znajdujące się na sektorze największych fanów Apatora miały świece dymne. Na stadionie pojawił się kłęby dymu w barwach niebiesko-biało-żółtych.

Nic nam nie wiadomo o wyciągnięciu jakichkolwiek konsekwencji w stosunku do kiboli Apatora, którzy używali pirotechniki na meczu PGE Ekstraligi. Ale na sektorze gości pojawiły się – po zakończeniu meczu – dwie flary i był to sygnał dla miejscowej policji do kategorycznego działania.

Ekipa w białych kaskach utworzyła szpaler – jak zomowcy za czasów komuny – i pojedynczo wypuszczano kibiców z sektora gości. Dodatkowo wychodzącym ze stadionu świecono latarkami po oczach. Po przejściu tego szpaleru na kibiców Sparty czekali kolejni policjanci z psami. Dodajmy, iż wmieszani w tłum kibiców Sparty byli zamaskowani tajniacy, którzy mieli pomóc wyłapać tych od „pirotechniki” na sektorze gości.

Do takich scen nie dochodzi nawet podczas meczów w ekstraklasie piłki nożnej, które uważane są za spotkania wysokiego ryzyka.

Czyli w najlepszej lidze świata mamy dwa standardy. „Swoi” mogą na stadionie zrobić dosłownie wszystko – ale za cały bajzel na stadionie należy skutecznie ukarać kibiców z Wrocławia.

Pobłażanie troglodytom sprawia, że dochodzi do takich scen jak w minioną niedzielę 10 września we Wrocławiu. Już przed meczem podczas próby toru z sektora przyjezdnych z Torunia leciały chamskie wyzwiska w stronę wrocławskich zawodników. Jeszcze raz zadamy pytanie: czy to jest sport i rozgrywki w bardzo kontuzjogennej dyscyplinie – czy walki gladiatorów na śmierć i życie? Na szczęście spiker zawodów we Wrocławiu starał się ciętą ripostą ostudzić chamskie zachowanie przyjezdnych z Torunia. Mówił wprost, iż we Wrocławiu kibicuje się kulturalnie zawodnikom obu drużyn i przede wszystkim po polsku.

Przed biegiem szóstym kibice prawie (oprócz sektora gości) na całym Stadionie Olimpijskim zamarli. Zrobiło się cicho. Maciej Janowski, kapitan Sparty, reprezentant Polski, który zapewnił naszej drużynie złoty medal Drużynowego Pucharu Świata, leżał na torze i zwijał się z bólu trzymając się za prawą nogę.

I wtedy zamiast okazać szacunek zawodnikowi miejscowej drużyny – z sektora gości poleciały gromkie wyzwiska – „Jechać z kur…mi, jechać z kur..mi”. Spiker zawodów ponowie ciętą ripostę skierował w stronę sektora gości.

Niestety dla niektórych – jak widać – zawody żużlowe to są igrzyska śmierci. Zachowanie na trybunach jest żenujące nie mające nic wspólnego z wsparciem zawodników jednej lub drugiej drużyny rywalizującej na torze i narażającej własne kości w imię zwycięstwa swojej drużyny. Na stadion przychodzi się po to by dobrze się bawić widowiskiem jakie serwują nam zawodnicy. Szkoda, że przyjezdni z Torunia woleli okazywać nienawiść do wszystkiego i wszystkich niż wziąć udział w zabawach na stadionie wspólnie z kibicami Sparty – do czego zachęcał ich spiker zawodów…

Nie chcemy chamstwa na stadionach. Niech to będzie sport rodzinny. Niech rodzice nie boją się przyprowadzać na stadiony własne dzieci. PGE Ekstraliga musi ukrócić takie zachowanie na stadionach żużlowych. Nie może być tak, iż dopingując swoją drużynę nie okazuje się szacunku dla żużlowców z przeciwnej ekipy.

Niestety ogromne chamstwo szerzy się na stadionach żużlowych i nie można twierdzić, że nie ma tego problemu. Nie wolno tego lekceważyć.