Bartosz Zmarzlik po raz czwarty w karierze wygrał najbardziej prestiżowy cykl – SGP. Mistrzostwo mógł sobie zapewnić już przed dwoma tygodniami w Vojens, lecz wówczas zaskoczyła go dyskwalifikacja za nieregulaminowy kombinezon.

W efekcie jego przewaga nad drugim w klasyfikacji Fredrikiem Lindgrenem stopniała z 24 do 6 punktów. W decydującym turnieju, który odbył się 30 września na Motoarenie w Toruniu Polak nie pozostawił jednak złudzeń Szwedowi, pokonując go w wielkim finale.

Po zawodach na stadionie szczęśliwy Bartosz Zmarzlik powiedział:

– Przed Vojens byłem 24 punkty z przodu, a dziś miałem sześć zapasu. W pewnym sensie dodawało mi to spokoju w głowie, bo powtarzałem sobie: nie będzie tak trudno, masz sześć punktów przewagi, skup się na swoich wyścigach i zobaczymy, co się wydarzy

– Ten złoty medal różni się od zdobytego w poprzednim sezonie. Naprawdę rozumiem tę różnicę, gdyż tym razem pierwszy raz w swojej karierze czułem, że muszę, a nie tylko mogę to zrobić. Musiałem tu wygrać, to było dla mnie bardzo ważne po Vojens – dodał czterokrotny IMŚ.

Nowy (stary) mistrz docenił także polską publiczność:

– Zawsze, gdy tu przyjeżdżam na jakiekolwiek zawody i wchodzę w ten tunel, to patrzę mocno do góry, bo takich wspomnień, jak z Torunia, nie mam z prawie żadnego innego miejsca. Dziękuję gorąco za wsparcie, nie tylko Toruniowi, bo byliście niesamowici i zrobiliśmy to. Złoty medal dla Polski. Dziękuję i już zapowiadam, że walczymy dalej!

Po Vojens Zmarzlik przez kilka dni był bardzo zrezygnowany. Dyskwalifikacja ze względów pozasportowych odbiła się na nim, ale wrócił jeszcze mocniejszy. Wiemy, że przed ostatnim turniejem trenował przez cztery godziny na toruńskiej Motoarenie:

– Chciałem machnąć na to ręką i przy całej mojej miłości do tego sportu nie chciało mi się o tym myśleć po raz pierwszy w życiu. Dla mnie od dziecka najważniejszy jest sport, a tu inna okoliczność zaskoczyła – wspominał.

Źródło: fimspeedway.com