Wielu fanów wieszało psy na poprzednim promotorze cyklu Speedway Grand Prix brytyjskiej firmie BSi. W 2021 roku prawa do organizacji zawodów SGP przejęła Discovery Sports Events. Wielu sądziło, iż nastąpił nowy, lepszy okres w rozwoju speedwayu na świecie. Hasło Amerykanów brzmiało Nowa era speedwaya i gigant z USA miał spopularyzować żużel na niespotykaną dotąd skalę.

Niestety Discovery Sports Events od dawna wzbudza niemałe kontrowersje wśród kibiców.

Przez trzy lata rządów Discovery Sports Events, nie ujrzeliśmy ani jednej nowej lokalizacji, jakiej nigdy nie było. To totalna porażka promotora, do którego co raz więcej kibiców, na całym świecie, traci cierpliwość. Zapewniano nas o początku nowej ery w świecie żużla, a mamy dokładnie to samo, co przedtem. Co prawda kontrakt Discovery z FIM jest ważny do 2031 roku i organizator zastrzegł sobie, że na wszystko ma czas, ale ten nieustannie upływa, a kalendarz zamiast nabierać nowego blasku, zaczyna stawać się nudny, przewidywalny i po prostu mało atrakcyjny. A najgorsze jest to, że promotor mistrzostw jest zachwycony tym, co proponuje kibicom.

Potwierdzają to słowa dyrektorki cyklu Francuzki Laury Manciet:

—Poszerzenie kalendarza Grand Prix, to kluczowy cel Warner Bros Discovery. Jesteśmy zachwyceni możliwością zorganizowania zawodów cyklu w jedenastu fantastycznych obiektach w 2024 roku. To prawdziwa przyjemność sprowadzić FIM SoN do Manchesteru, który ma zasłużoną opinię jednego z najlepszych torów do ścigania na świecie. Wiem, że brytyjscy fani nadal świetnie wspominają tę noc, kiedy Robert Lambert i Dan Bewley zdobyli złoto w 2021 roku. Wspaniale jest widzieć Wrocław – kolejny fantastyczny tor – ponownie będący gospodarzem Speedway Grand Prix po wspaniałym drużynowym Pucharze Świata w zeszłym roku.
Jesteśmy również podekscytowani wyjazdem do Landshut w 2024 roku. W ostatnich latach klub rozrósł się na torze i poza nim, a zostanie gospodarzem Speedway Grand Prix jest naturalnym krokiem. Nie możemy się doczekać wyjazdu do Bawarii w maju
– zakończyła Francuzka.

Oliwy do ognia dolał najwyraźniej mający duże uprzedzenia do Polaków szef światowego żużla, były włoski żużlowiec, Armando Castagna. Mimo powszechnej krytyki jest bardzo zadowolony z powrotu SoN do kalendarza żużlowej rywalizacji w 2024 roku:

— Wspaniale jest widzieć SON ponownie w kalendarzu w Manchesterze, gdzie szansę na rywalizację dostanie więcej krajów.

Ponadto w swojej wypowiedzi Castagna cieszy się, że po 27-latach turniej Grand Prix zorganizuje Landshut, a także gratuluje Pradze jubileuszowego 30 GP w historii. Powraca też do tego, że w GP czeka nas 11 rund i wezmą w nim udział zawodnicy z 9 państw.

Najciekawsze jest natomiast to, że kompletnie nie odnosi się do tego, że to Polska przeprowadzi cztery turnieje GP na 11 zaplanowanych, co oczywiście nie jest korzystne dla całej dyscypliny oraz, że promotor kolejny raz poniósł porażkę nie organizując żadnego turnieju poza Europą. Włoch ani słowem nie zająknął się nawet o Polsce.

Do słów Castagny celnie nawiązał w swoim facebookowym komentarzu redaktor Wojciech Koerber:

A propos. Znamy już oficjalny kalendarz Grand Prix 2024. Romantykom speedwaya znów brakuje Australii, Stanów Zjednoczonych, Arabii Saudyjskiej, Nowej Zelandii, Japonii, Indonezji i Egiptu. Bo liczyli, że Arabowie przestaną jeździć na wielbłądach, a zaczną na GM-ach. Spokojnie, organizacja jednego turnieju w roku na danej ziemi nie sprawi, że zaszczepimy na niej nową pasję. Piramidy buduje się od dołu, o czym Egipcjanie świetnie wiedzą. Choć jeden przystanek gdzieś w Australii, obiecywany od lat, poprawiłby zapewne nasze samopoczucie. Mogliśmy nabrać dzięki niemu błędnego, lecz dumnego przekonania, że żużel to jednak globalne zajęcie porównywalne do tenisa. A tymczasem musimy przyjąć do wiadomości, że spośród jedenastu przystanków cztery zostały usytuowane gdzieś w szczerym polu czy w jakimś prowincjonalnym miasteczku na peryferiach świata (Gorican, Landshut, Malilla, Vojens). No ale co w tym złego? Żużel taki był, jest i będzie. Grunt, że z tych wiosek idzie przekaz na cały świat. Na przełomie lat 80. i 90 był w Telewizji Polskiej program pt. „Bliżej świata”. To my byliśmy wtedy mieszkańcami drewnianych chatek, jednak dzięki fragmentom programów telewizji satelitarnej, tłumaczonym na nasz język, przenosiliśmy się w inną, bardziej kolorową rzeczywistość. I podobnie jest ze speedwayem – z Vojens trafi do Warszawy, Pragi czy Londynu.

A że cztery z jedenastu imprez odbędą na wsi, to aż cztery kolejne muszą się odbyć w Polsce. Bo to z nas żyje świat i tzw. promotor cyklu. Bo stawiając tezę, że żużel żyje w swoich złotych czasach, na myśli mam, rzecz jasna, wyłącznie polskie podwórko. Za granicą ten interes rzeczywiście się nie kręci.

Źródło: przegladsportowy.onet.pl oraz fb Wojciecha Koerbera