Barwna postać speedrowera jaką niewątpliwie jest Arkadiusz Hajost barwnie opowiada o swojej karierze w speedrowerze. Dziś część pierwsza i początki ścigania rowerami na torach.

Redakcja Na Wirażu: Jak się zaczęła Twoja przygoda ze speedrowerem? W którym roku zaczynałeś?

Arek Hajost: W 1987 r. przeprowadziłem się z Zabrza do Leszna. W Zabrzu oczywiście rządziła piłka, miejscowy Górnik właśnie był trzykrotnym mistrzem Polski. Po przeprowadzce do Leszna to akurat miejscowa Unia rozdawała karty zdobywając mistrzostwo w latach 1987 – 1989. Przyniosłem więc chyba szczęście 😉 O speedrowerze nie wiedziałem nic. Zapytałem się tylko Tatę, który mieszkał w Lesznie już jakiś czas, czy w Lesznie chłopaki w ogóle jeżdżą na rowerach. Odpowiedział uśmiechem mówiąc tylko: „zdziwisz się”.. 🙂 No i faktycznie tak było, gdy zobaczyłem miejscowych na jednym kole, to mi szczęka opadła. Od 1988 r. już regularnie się ścigaliśmy, głównie na „dróżkach” w Parku Tysiąclecia, ale w sumie – to gdzie się tylko dało, z kim się dało i do upadłego. A towarzystwo miałem naprawdę przednie, m.in. znakomity Mirek Witkiewicz, Sławek Mocek, a później Damian Woźny, Krzysiek Dłużyński, późniejsi żużlowcy: Bally, Skóra, Dobruc i inni. Potem zaczęła się już regularna liga, raz nawet ją wygraliśmy ze Spartakusem. Wówczas poznałem też obecnie czynnych zawodników: Raja, Braci Baldysów (działa jeszcze Kuba), Jusko, Sobiego i wielu, wielu innych świetnych chłopaków. Zaczęły się z czasem mecze międzymiastowe, m.in. z Piłą (tam działał Tomek Szwajor Szwajorek), Gnieznem (Łukasz Kokott, Paweł Kozi Kozłowski), Rawiczem („wspaniała Familia Włodarczyków” ;)). To wszystko jeszcze lata 90-te, pierwsza ich połowa. Potem miałem przerwę do bodajże 2016 r., gdy mój znakomity Przyjaciel Marek Juskowiak zainicjował reaktywację w postaci zawodów old boyów. No i z czasem znowu się zaczęło 😉 🙂

***

NW: Na jakich przełożeniach startowałeś podczas swojej dotychczasowej kariery?
AH: Początkowo jeździłem na podrasowanej kolarzówce Spirint 2, z prostą kierownicą, koła 24. Nie wiem jakie  tam były dokładnie przełożenia (ale seryjne). Następnie na Wigry – 3: korba przednia z zębatką standardową, z tyłu 20, 21 lub 22, w zależności od toru. Obecnie na kołach 26, z przodu 32, z tyłu 16, 17 lub 18, w zależności od tego co, gdzie i jak chce mi się pojechać.

NW:Czy są w Twojej rodzinie jakieś tradycje sportowe?
AH: Z zacięciem sportowym, oprócz mnie to raczej nie, choć syn mojej kuzynki był zawodnikiem WKK Wrocław w kosza, mieszkając nota bene w akademiku przy K1. Poza tym cała najbliższa rodzina rekreacyjnie jeździ na nartach i rowerze.

NW: Jak lubisz spędzać czas wolny?
AH: Obecnie już raczej nie imprezuję, nie włóczę się po klubach, to już za mną 😉 A więc głównie sportowo, raczej z rodziną i przyjaciółmi. Uwielbiam poprzechadzać się po górach, ale także pływać w morzu. Jezioro mam pod nosem w Osiecznej, więc chętnie jakieś kajaki, rowery wodne. Ale na co dzień, staram się jak najszybciej wyrobić z pracą i min. godzinę jeżdżę przełajowo rowerem. Nawet we Wrocławiu, wbrew pozorom, można znaleźć fajne trasy i się zmęczyć. Oczywiście używam wówczas innego sprzętu, niż ten do speedrowera 😉 Startuję też w maratonach MTB, bez spinania, dla sprawdzenia się i budowania formy oraz pielęgnowania umiejętności technicznych w jeździe na rowerze w ekstremalnych warunkach. Ponadto narty od dzieciństwa, od 5 lat nie startuję już w zawodach, ale jak widzę rozstawione tyczki to chętnie się jeszcze sprawdzę. Głownie jednak rekreacja. W ub. roku zaliczyliśmy świetną wyprawę narciarską do Tyrolu z Kozim, Pilem i Żelkiem – do powtórzenia 🙂

NW: Kto jest Twoim zdaniem największym talentem w historii polskiego speedrowera?
AH: W ujęciu historycznym, zdecydowanie Damian Woźny, niesamowity talent, ale przede wszystkim tytan pracy. Równolegle w Spartakusie, w którym startowałem z Damianem, startował też Krzysiek Dłużyński, już jako junior bardzo nas wspierał, następnie był przecież parę razy IMP. Może kiedyś wróci. Ich znam od początku kariery. Jest wielu wybitnych zawodników, których niestety nie miałem okazji obserwować regularnie, więc trudno mi oceniać np. wybitnych: Marcina, czy Koziego i innych.
Z obecnego młodego towarzystwa wybija się mi.n. Arek Szymański i młodsi np. Mikołaj Menz, który dokonał postęp w tempie geometrycznym. Paweł Szkudlarek też jest już dojrzałym i bardzo skutecznym zawodnikiem, bardzo przy tym inteligentny chłopak. Świetne są też przecież dziewczyny, Zuza, Fryderyka i inne.  Są też Żaki. Tu jest sporo dziewczyn i chłopaków, sprawnie się poruszają po torze, ale to jednak dopiero narybek do selekcji. Zaangażowanie i wytrwałość, nie zaś tylko talent pokażą, co są warci w speedrowerze.
Odrębną kwestią jest kat. Grand. Tu sporo do powiedzenia będzie miał Adam Łabędzki, mieszka w mojej rodzinnej Osiecznej, mamy bieżący kontakt i wiem, że sporo jeszcze namiesza. Ty Krzysztof też jeszcze nie kończysz przecież, a będzie co raz więcej zawodników w kat. Grand.. Mareczek Jusko już przebiera nogami 🙂

NW: Czy Twoim zdaniem bardziej sprzyjają walce na torze owale krótsze czy dłuższe – mające powyżej 70 m
AH: Wychowałem się na torach raczej krótkich, więc takie zwykle preferowałem. Obecnie jednak, gdy poznałem więcej obiektów uważam, że walce sprzyjają te dłuższe. W szczególności biorąc pod uwagę używany sprzęt, koła 26, 27, czy nawet 29 lepiej można wykorzystać na większych obiektach. Oczywiście też wymagają one większych umiejętności na dystansie, co daje jednak więcej możliwości finezyjnych zagrań torowych. Po odwiedzinach toru w Sheffield, czy ostatnio na Kaczym Dole, takie właśnie mam spostrzeżenia.

NW: Czy jesteś zwolennikiem wyjeżdżania przed zawodami zawodników do prezentacji na rowerach czy wychodzenia do niej pieszo?
AH: Jest mi to obojętne. Trochę zabawnie jednak wychodzi prezentacja na rowerach, która jest ad hoc adoptowana na chaotyczną próbę toru. Może próba toru odrębnie na rowerach, a prezentacja pieszo? Zapewne o wiele więcej żartów pojawi się po drodze pieszo i będzie weselej. Kto miał okazję być na prezentacji weteranów, wie o czym mówię 🙂 Trudno zachować powagę 😉

cdn…

Zdjęcia z archiwum Arka Hajosta