Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=100084823056532)
Rekordy, paragrafy, awantury i sny o potędze, czyli żużel idzie ku dobremu(?) Śmiem powątpiewać, lecz co ja mogę.
Mamy też żużlowe Eldorado. Kupa forsy z przewagą… kupy z forsy, to za transmisje. Jęki prezesów, że teraz to znowu stawiają ich pod ścianą, zmuszając do szkolenia (sic!) i prowadzenia drużyn rezerw (U24). Przekonywanie, że kasy – mimo iż kilka razy więcej – to i tak za mało. Przy tym wątek położenia łapy na mamonie przez marynarki, nie wiedzieć czemu i na co, takoż czemuż akurat na 8, a nie 10, czy 20 procent uzyskanej sumy. Utarczki na poziomie knajpianym, wywoływane głównie przez jednego z eksprezesów, bo jak wiadomo najtrudniej być prorokiem we własnym gnieździe.
Opowieści o dwóch grupach i 14 drużynach w II dywizji i kilka podobnych bomb medialnych. A minęło raptem kilka tygodni. Budzi się człowiek, sprawdza czy mu kaftan zdjęli i zastanawia, czy to już po hibernacji, bo im większa bzdura, tym bardziej promowana i propagowana. Ciemność widzę.
Kwoty z TV za transmisje powalają, choć nie muszą. Wracają te same, stare wątpliwości. Warszawka. Można jej nie trawić nabijając się ze słoików. Póki jednak żużel nie zagości w świadomości tejże, nie wypłynie na szerokie wody rozpoznawalności społecznej. Nadal będziemy tkwili w zaścianku sportowego świata, którego wcale nie jesteśmy wbrew pozorom, pępkiem. Ukrywając speedway w zakodowanym, płatnym kanale, sami się po trosze w ów kanał wpuszczamy. Ale może ja się nie znam. Niby rekord kasiuty, a prezesi… płaczą. Nie trzeba było wspaniałomyślnie kilka lat temu oddawać pakietu kontrolnego w spółce Ekstraliga do PZM, to teraz nie musieliby jęczeć bez skutku po mediach. Sami postawili się w roli petenta, z nieznanych mi, acz bardziej niż nielogicznych przyczyn, to i teraz żale do lustra. A marynarki szaleją. Położyły łapę na części uzyskanej kwoty i ani myślą tłumaczyć komukolwiek, czemu, po co i na co owe dziengi. No i dlaczego akurat taki a nie inny procent. To wynika z jakiś wyliczeń, strategii, długofalowego planu rozwoju?
Marynarki stają się momentami wręcz bezczelne. Nie uważają, by musiały komukolwiek z czegokolwiek zdawać sprawę, a głupi prezesi, skoro pozbawili się wpływu na decyzje, to teraz mogą… pożalić się w mediach. Umyśliły granatowe drużyny rezerw (U24) w odrębnej dywizji – to przeforsowały. Bez konsultacji społecznych i vacatio legis. Wymyśliły genialne rozwiązanie procedury startu – to wprowadzają i nikomu nie mówią co i dlaczego. Wiemy, ale na razie nie powiemy. Potem może coś, kiedyś, komuś wybranemu, najlepiej z patronatem medialnym. Chciały zawodnika do lat 24, przy tym bez gwarancji startu chociaż w jednym wyścigu meczu, to i mają. Nawet nie widzą przy tym potrzeby wyjaśniania komukolwiek co i jak, bądź dlaczego.
Mam tylko nadzieję, że Cegła dotrzyma słowa i zawalczy, daj Boże efektywnie, o środki dla fundacji PZM, by z tej puli choć nieco poprawić los żużlowych gladiatorów, którym przyszło się ścigać w czasach, kiedy z ubezpieczenia mogłeś liczyć na równowartość 200 dolarów. Renty masz zawrotnych cirka 2000 złotych i musisz przeżyć, zmagając się dzień w dzień z prozaicznymi czynnościami, które dla roczników 60+ stają się wyzwaniami. Przeliczcie 8% z 245 milionów. Byłoby czym się podzielić. Poczytajcie moją dawną rozmowę z Geniem Błaszakiem. Serce się ściska, a krew gotuje w żyłach.
Kiedy słyszę i czytam o tych mocarstwowych zapędach rządzących, z drużynami rezerw, czterema ligami i generalnie o tej krainie mlekiem i miodem płynącej, to tylko zastanawiam się co na to lekarze. No i czy teleporada wystarczy. Nachodzi mnie przy tym jedna tylko konkluzja – skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Chyba prościej byłoby zburzyć to wszystko i na nowo zbudować od podstaw. Tylko w obecnej sytuacji, prawnicy ścierali by się wieki. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę, a tej realnie przybywa, więc trzeba jej bronić jak niepodległości. Marne szanse. Kto nie idzie z nami, ten przeciwko nam? Tak to powoli zaczyna wyglądać. Albo tańczysz jak zagrają, albo znikasz.
Skoro zaś o prawnikach. Znowu gorąco w Gorzowie. Pewnie dlatego, że tam nie dość Bermudy traktowane z (e)buta, to nie tak dawno Stalowa armia grasowała w Hiszpanii, co do dziś odbija się niektórym czkawką. U nas śnieg i mróz, a tu spory, waśnie i karczemne awantury. Temperatura wrzenia. Przerzucają się aktorzy tej farsy, bądź tragikomedii jak komu wygodniej, zarzutami, pogróżkami, tudzież barwnymi porównaniami, szczególnie w kwestii wzajemnej oceny intelektu adwersarzy. Szkoda. Zgoda buduje, niezgoda rujnuje – czyż nie? Marek Grzyb wprowadził sporo ożywczego tlenu do klubu. Zadbał o PR. Bez znaczenia, czy wakacje w Hiszpanii były suto zakrapiane, a dowcipne „Kac Vegas” ma w sobie coś z prawdy. Fakty są takie, że nikomu nic nie udowodniono, a z tamtejszej policji nie ma przecieków o przesadnej fantazji uczestników tego akurat wyjazdu integracyjnego. Zawodnicy trenowali na koszt klubu, wylewając siódme poty, a sponsorzy i zarząd – na swój koszt i swoje ryzyko – robili co uważali. Być może nawet też coś wylewali. Tylko kto bogatemu zabroni? Policja nad Costa Brava nie interweniowała.
Czy tak barwnie i głośno, to tylko nad Wartą? Pewnie nie. Może zwyczajnie inni lepiej się ukrywają, kamuflują, co może świadczyć o doświadczeniu i zaprawieniu w bojach, inaczej sprycie oraz pokładach cwaniactwa. Tych ostatnich cech wyraźnie brakuje najmłodszym (niektórym) byłym podopiecznym Grzyba i Chomskiego – patrz Birkemose. Warto popracować. Na torze myślenie również się sprawdza i bynajmniej, nie przeszkadza.
Liczę, że koniec końców telewizory dogadają się w sprawie sublicencji na speedway i to niekoniecznie tylko z Eleven, a szlaka na dobre zagości w otwartych kanałach. Mam nadzieję, że drugoligowcom marynarki nie sprawią kolejnej niedźwiedziej przysługi, sztucznie dorzucając tamże „konkurencję U24”, nawet pod najpiękniejszymi hasłami na sztandarach – „szkolenie, rozwój młodzieży, rozwój dyscypliny”. Z tym rozwijaniem się to po trosze jak z papierem toaletowym w starym dowcipie. Ciągle się rozwija i ciągle do dupy. Cokolwiek ów dowcip przypomina pomysły na szkolenie w Polsce. Może zatem miast się trudzić i w znoju pocić samodzielnie, zechciały by marynarki skorzystać z mądrości starego, chińskiego przysłowia, powiadającego, że człowiek ma dwoje uszu i tylko jedne usta. Czasem warto posłuchać. Choćby Błaszaka i jego wołania. Ale nie tylko.
Póki co zaś, wiosna u wrót. Wróci liga i zatwardziałe spory o to na ten przykład, czy Piter to już tylko niespełniony talent, czy wciąż kandydat na mistrza. No i Rosjanie wyjadą. Nie. Nie z Polski. W Polsce. Na tory wyjadą. W moim odczuciu ostracyzm byłby ze wszech miar uzasadniony, ale w Toruniu, Wrocku, czy rodzinnym Grudziądzu, to mnie niektórzy gotowi na poczekaniu zlinczować. Zdania nie zmienię. Przynajmniej w tej kwestii, a mimo to… rozgrywki ruszą jak gdyby nigdy nic. O dobry odbiór szczęśliwych posiadaczy polskiego paszportu zadbają zaś media. Naturalnie głównie te z patronatami medialnymi. Cóż. Przyjdzie… przywyknąć
fot.ilustracyjne publiczny fb