Zapraszamy na trzecią część wywiadu z Hubertem Kielaszewskim.

NW: Czy to nie jest paradoks, że do CS Superligi awansowała trzecia drużyna CS 1. Ligi, a czwarta walczyła o możliwość startu w najwyższej klasie rozgrywek w barażach?

HK: Drużyny rezerw funkcjonują od kilku sezonów, dzięki czemu mamy powyżej 10 drużyn od kilku lat w rozgrywkach ogólnopolskich. Tak w tym roku się złożyło, że w finale zmierzyły się dwie drużyny bez prawa awansu. Tutaj jednak bym się zastanowił, czy przechodzenie zawodników pomiędzy drużynami jest sprawiedliwie. Uważam, że TSŻ Toruń skrupulatnie wykorzystał zawieszone rozgrywki dzięki czemu drużyna rezerw znalazła się w wielkim finale CS 1. Ligi.

NW: Co sądzisz o mało precyzyjnym regulaminie rozgrywek i o zmianach w trakcie trwania rozgrywek ligowych?
HK: Przede wszystkim zmian regulaminowych nie powinno być w trakcie trwania rozgrywek, ponieważ reguł gry nie zmienia się w trakcie. Obecny zarząd nie powinien zasłaniać się lukami w regulaminach po poprzednim zarządzie, ponieważ dwie osoby z obecnej ekipy, były również w poprzednim zarządzie, więc regulamin powinien być im znany i tutaj trzeba zadać podstawowe pytanie, czy rzeczywiście ten regulamin był im znany? Osobiście w to wątpię.

NW: Czy zawieszenie rozgrywek, by podjąć decyzję w trakcie trwania sezonu ligowego to dobry ruch
HK: Oczywiście, że nie. Zawieszenie rozgrywek to była paranoja do której doprowadziła Pani z Leszna, której regulamin jest obcy. Pozbawiła części drużyn ścigania ligowego na wiele tygodni. Swoimi działaniami doprowadziła również do tego, że półfinał w CS 1. Lidze pomiędzy Poczesną a Toruniem II był niesprawiedliwy. Pełniąc funkcję prezesa trzeba mieć wiedzę. Ja nie mówię o tym, że w środku nocy ma recytować regulaminy, ale chociaż znać ich podstawy. Jeśli ktoś popełnia błąd, to trzeba przyjąć to na klatę i się do tego przyznać, a nie wojować z całym środowiskiem. Obserwując działania z klubu z Leszna od dwóch sezonów mam wrażenie, że zbyt dużo na głowie jest u Pana Andrzeja, ponieważ reszta zarządu klubu zajmuje się w trakcie imprez pilnowania niewygodnych kibiców i toalety. Podam prosty przykład. Gdy w 2022 roku podobno przewrócił się ToiToi, panie winę zrzuciły na moją mamę, której nie było nawet na obiekcie.

NW: Czy twoim zdaniem, władze speedrowerowe wszystkich traktują jedną miarą? Czy są równi i równiejsi?
HK: Obecny sezon pokazał, że nic się tutaj nie zmieniło. Od zawsze było nierówne traktowanie. Ten rok jednak przeszedł wszystko od SAMOUKARANIA do karania za prawdę, która zabolała kilka osób.

NW: Bardzo długo już jesteś w speedrowerze. Jak myślisz, kto tak naprawdę rządzi polskim speedrowerem? Czy to nie sprawia, że mamy właśnie tyle kłótni, niedomówień i mimo niewielkiej społeczności bardzo podzielone całe środowisko?
HK: Przecież każdy doskonale w speedrowerze wie, kto od wielu lat ciągnie za sznurki. Powiem Panu prosty przykład. Rok temu w listopadzie doszło do spotkania, w którym uczestniczyła połowa klubów zrzeszona w Polskiej Federacji Klubów Speedrowerowych oraz obecny przewodniczący Komisji Rewizyjnej. Jasno w luźnych rozmowach było powiedziane, w którym kierunku powinien zmierzać polski speedrower i jakie oczekiwania wobec kandydata na prezesa PFKS mają kluby. Z tego co mi wiadomo każdy jednoznacznie wypowiedział się kogo trzeba odsunąć od bocznego kierowania w speedrowerze. Niestety ktoś o tym zapomniał powołując tą osobę na stanowisko. Tutaj jednak kolejny raz mówimy o honorze, a w zasadzie jego braku. Kluby, które brały udział w tym spotkaniu to pamiętają i większość z nich w luźnych rozmowach jasno mówi, że miały inne oczekiwania od obecnych władz. Do czasu kiedy na tym stanowisku nie pojawi się osoba, która ma przysłowiowe jaja, to dobrze nie będzie nigdy.

NW: Co chciałbyś na koniec przekazać czytelnikom?
HK: Kolejny raz dziękuję za okazane wsparcie rodzicom SzarŻaków, moim bliskim i do zobaczenia już niedługo.

NW: Dziękuję za rozmowę.
HK: Dziękuję również.

Zdjęcie: Bogielczyk Foto