Szukając informacji o dzisiejszym jubilacie – Zygmuncie Kuchcie, udało mi się trafić na publikację Jerzego Szczygielskiego na facebookowej grupie Sokolnia Rybnik. Poniżej fascynująca historia zapomnianego już (niestety) rybnickiego żużlowca Zygmunta Kuchty.

W dniu 23 kwietnia urodzony w Rybniku Zygmunt Kuchta obchodziłby swoje 90 urodziny (1934). Ale naszego bohatera od dawna nie ma wśród nas. Dlatego młodszym dla poznania, a starszym sympatykom dla przypomnienia przedstawiam sylwetkę żużlowca, który był niezwykle dynamicznie, bojowo z pełną determinacją jeżdżącym zawodnikiem, czyli pierwszym kamikadze, walczakiem w gronie rybniczan.

***

Po ukończeniu szkoły podstawowej, w której zawsze interesował się sportem, postanowił uczyć się konkretnego zawodu. Przyczyną podjęcia takiej, a nie innej decyzji były ciężkie warunki domowe, wszak trójkę dzieci: Zygmunta, Romualda i Urszulę, po stracie męża Jana wychowywała samotnie matka Hildegarda. Z pomocą przyszedł brat matki, wujek Maksymilian, który prowadził Zakład Rzeźniczy w Łaziskach Górnych k. Mikołowa i właśnie tam Zygmunt skierował swoje kroki.

***

Na zakończenie sezonu w 1953 r. zorganizowano w Rybniku, przy świetle elektrycznym, zawody międzypaństwowe. Za namową młodszego brata Romualda do Rybnika przyjechał Zygmunt i oglądał po raz pierwszy żużlowy spektakl.

Po latach Romuald, znany z fachowości i kultury obsługi, rybnicki drogerzysta powie: brat od początku zawodów połknął żużlowego bakcyla. Do niego nic nie docierało. On był zafascynowany walką na torze. A sam Zygmunt po zawodach stwierdził, że także on zostanie tej klasy sportowcem jak: Paweł Dziura, Józef Wieczorek, Joachim Maj i Stanisław Tkocz.

Zgodnie z postanowieniem, w kilka dni później Zygmunt stał się członkiem klubu, kręcąc późną jesienią swoje pierwsze żużlowe kółka. U schyłku 1954 r. powołany został do odbycia zasadniczej służby wojskowej w Zgorzelcu. Po przysiędze „wylądował” w Warszawie i został członkiem sekcji żużlowej CWKS Legia W-wa gdzie spędził dwa lata. Pomimo interesujących propozycji z warszawskiego klubu wszak rybnicki młokos nabrał już odpowiedniej rutyny zdecydował się na powrót do rodzinnego Rybnika.

Po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym stał się podstawowym partnerem bardziej doświadczonego Stanisława Tkocza. Swoją nieprzeciętną odwagę, waleczność i bojowość, jeżdżąc na granicy totalnego ryzyka, zademonstrował w dniu 14 kwietnia 1957 r. podczas pojedynku z Tramwajarzem Łódź. Kuchta trzykrotnie przyjechał tuż za Tkoczem, a w swoim ostatnim starcie za bardzo mu oddanym Marianem Philippem i łodzianinem Eugeniuszem Wróżyńskim, zdobywając w sumie 7 pkt.

Zygmunt Kuchta

Dalsza praca treningowa zaowocowała wyraźną progresją wyników. Kuchta z treningu na trening, z meczu na mecz dojrzewał zawodniczo. Wzbogacał swój repertuar o dodatkowe elementy, z których taktyczne rozgrywanie wyścigów, walka na całej długości i szerokości toru, a także obserwacja pola walki, zjednywały mu nowych sympatyków.

Po wygranych nad Tramwajarzem Łódź i dawnymi kolegami z CWKS Legia W-wa błysnął Kuchta podczas wyjazdowego meczu w Bydgoszczy. Wraz z partnerem Staszkiem Tkoczem był najlepszym duetem meczu (10 i 7 pkt.). Podczas X rundy 14 września 1957 r. o godz. 18.45 przy świetle elektrycznym lider tabeli Górnik Rybnik podejmował piątą w tabeli Polonię Bydgoszcz. W inauguracyjnym wyścigu wraz z Tkoczem, a przeciwko Bolesławowi Boninowi i Mieczysławowi Połukardowi po morderczej walce, bez Tkocza (nie ukończył biegu) wygrał niespodziewanie osamotniony Kuchta. W swoim drugim starcie, mały wzrostem (152 cm), a wielki duchem Kuchta ponownie był sobą i uległ tylko partnerowi St. Tkoczowi wyprzedzając braterski duet Norberta i Rajmunda Świtałów.

Przed wyścigiem VIII Rybnik prowadził zaledwie 22:20, a od postawy Tkocza i Kuchty zależało wszystko. Ta gonitwa okazała się jednak fatalna w skutkach dla filigranowego Kuchty, który nie wytrzymał tempa walki. Jadąc na „maksa” przeciwko Janowi Malinowskiemu i Antoniemu Kowalskiemu mocno przeszarżował, a popełniony błąd zadecydował o „zatrzymaniu się ” ambitnego zawodnika na jednym ze słupów oświetleniowych okalających miejscowy tor.

Górnik pokonał ostatecznie Polonię 44:33, a sam Kuchta doznał obrażeń lewej ręki (uszkodzenie obojczyka, porażenie splotu ramieniowego), co spowodowało brak czucia, zanik mięśni i ograniczenie ruchomości w stawie barkowym, łokciowym i nadgarstkowym. Pomimo długiego leczenia i rehabilitacji, Zygmunt nigdy więcej nie powrócił do pełnej sprawności i tym samym w wieku zaledwie 23 lat zakończył tak wspaniale rozpoczętą karierę.

Po otrzymaniu bardzo niskiej renty, która nie gwarantowała godziwego utrzymania, mieszkający wraz z matką Kuchta zrezygnował z przyznawanych mu świadczeń, otwierając w Rybniku – Wytwórnię Kitów Szklarskich. Pomimo sporego zainwestowania w prywatny interes, wykonywanie czynności zawodowych (tylko jedną zdrową pr. ręką) nie wytrzymało kolejnej próby czasu. Sfrustrowany Kuchta pomimo zadowolenia odbiorców, zamknął interes.

***

Odniesione obrażenia i wynikające z tego następstwa spowodowały, że Kuchcie po śmierci matki, pomimo pomocy rodzeństwa coraz trudniej było pokonywać meandry trudnego i biegnącego w szalonym tempie życia. I tu się gdzieś zagubił !

Kolejna choroba i dłuższy – jak się później okazało – ostatni pobyt w miejscowym szpitalu, gdzie zapomnianego kamikadze odwiedził jedynie wielce utytułowany, były kolega z zespołu Andrzej Wyglenda, zakończył się przedwczesną śmiercią, 18 sierpnia 1990 roku.

Za swoją postawę na żużlowym torze i zdobyty tytuł DMP został odznaczony przez Zarząd Górnika Rybnik – Złotą Odznaką Honorową (25.01.1959) oraz przez ZG PZMoT Brązową Odznaką Honorową PZMoT (11.07.1959).

ZYGMUNT KUCHTA

ur. 23.04.1934, Rybnik – zm. 18.08.1990, Rybnik

Żużlowiec. Zawodnik Górnika Rybnik (1954, 1957), CWKS Warszawa (1955, 1956). W trakcie odbywania służby wojskowej reprezentował CWKS (6, 4 m. w DMP). Zawodnik szalenie ambitny zwany rybnickim „kamikadze”. Drużynowy mistrz Polski (1957). W trakcie spotkania z Polonią Bydgoszcz rozegranego przy świetle elektrycznym (14.09.1957) na miejscowym torze, doznał ciężkich obrażeń, które wyeliminowały go na zawsze z uprawiania sportu.

Zdjęcie tytułowe: Zawodnicy Górnika Rybnik (sezon 1956-1957). Od lewej: A. Dzida, B. Berliński, J. Maj, Z. Kuchta, St. Tkocz, E. Maj. Siedzą od lewej: M. Pilipp, A. Polok (kier. zespołu), J. Wieczorek.

Źródło i zdjęcia: fb Sokolnia Rybnik