W niedzielę 30 sierpnia 1987 roku zakończyła się dwudniowa rywalizacja o Indywidualne Mistrzostwo Polski. W Toruniu. najlepszym zawodnikiem tych zmagań okazał się lider miejscowego Apatora Wojciech Żabiałowicz, który wyprzedził Zenona Kasprzaka i Romana Jankowskiego (obaj Unia Leszno).
Jak się okazuje tegoroczny pomysł z cyklem turniejów wyłaniających indywidualnego mistrza Polski nie jest pomysłem nowym. Ale my wówczas byliśmy „trendy”, gdyż we wrześniu 1987 roku w Amsterdamie o tytuł indywidualnego mistrza świata również rywalizowano w dwudniowym finale.
Wyniki naszych zawodników w latach 80-ych XX wieku na arenie międzynarodowej były słabe. Polacy nie liczyli się w walce o zwycięstwo, a sukcesem był sam awans do finału jakichkolwiek rozgrywek światowych. Ale chociaż w te sposób było u nas w 1987 roku „światowo”.
Wyniki finału IMP, Toruń 29-30.08.1987 rok:
Msc. | Zawodnik | Klub | Pkt | Pkt w dniach | |
1 | Wojciech Żabiałowicz | Toruń | 29 | (15,14) | |
2 | Zenon Kasprzak | Leszno | 24 | (12,12) | |
3 | Roman Jankowski | Leszno | 23 | (14,9) | |
4 | Piotr Świst | Gorzów Wlkp. | 22 | (10,12) | |
5 | Andrzej Huszcza | Zielona Góra | 21 | (10,11) | |
6 | Ryszard Dołomisiewicz | Bydgoszcz | 19 | (7,12) | |
7 | Zbigniew Krakowski | Leszno | 15 | (10,5) | |
8 | Zdzisław Rutecki | Bydgoszcz | 13 | (4,9) | |
9 | Józef Kafel | Częstochowa | 12 | (3,9) | |
10 | Stanisław Miedziński | Toruń | 12 | (7,5) | |
11 | Bogusław Nowak | Tarnów | 10 | (7,3) | |
12 | Jan Krzystyniak | Leszno | 10 | (8,2) | |
13 | Eugeniusz Skupień | Rybnik | 9 | (4,5) | |
14 | Grzegorz Kuźniar | Rzeszów | 7 | (5,2) | |
15 | Grzegorz Dzikowski | Gdańsk | 2 | (2,0) | |
16 | Wojciech Załuski | Opole | 2 | (2,–) |
Dekalog kibica z programu IMP 1987:
A tak wydarzenia sprzed 35 lat opisane są na stronie krzyżacy.net w artykule IMP A.D. 1987 Wojciech Żabiałowicz w koronie!:
Nagrodą za zdobycie DMP 1986 roku był zaszczyt organizacji finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Tym samym Toruń po raz pierwszy gościć miał krajową imprezę tej rangi. Dodatkowo władze polskiego żużla zdecydowały, iż mistrza Polski wyłoni turniej dwudniowy – tak więc aby zdobyć miano najlepszego trzeba było sprostać rywalom nie tylko w turnieju sobotnim, ale również dzień później (punkty z obu turniejów były sumowane). Na starcie jak zwykle ścisła krajowa czołówka, a w niej dwóch torunian – ten na którego liczono najbardziej, lider ekipy Apatora i srebrny medalista finału IMP w Zielonej Górze w roku 1986 – Wojciech Żabiałowicz, oraz 25-letni Stanisław Miedziński – debiutant w finale krajowego czempionatu. Największymi rywalami popularnego Żaby mieli być min. Roman Jankowski i Zenon Kasprzak z leszczyńskiej Unii, a także Andrzej Huszcza z zielonogórskiego Falubazu. Uwagę zwracano także na reprezentanta bydgoskiej Polonii – Ryszarda Dołomisiewicza, a najmłodszym w stawce 16 zawodników był jedyny żużlowiec który nadal(!) ściga się na żużlowych torach – gorzowianin Piotr Świst.
Jak pisały „Nowości” bilety na turniej rozchodziły się znakomicie, wejście na widownię każdego dnia kosztowało 500 zł, natomiast bilet ulgowy wyceniono na 250 zł (w tamtych czasach jak widać wyraźnie rozróżniano ceny dla młodzieży i osób dorosłych…). Mobilizację zarządzono w sztabie MPK, które specjalnie na finał uruchomiło dodatkową komunikację autobusową (wówczas większość kibiców podążała na żużel właśnie w ten sposób…:)), a pełną ofertę gastronomii na stadionie zapewnić miały stoiska przygotowane przez min. PSS Społem i GS Lulkowo:). Tradycyjnie przygotowano także dużą liczbę pamiątek dla kolekcjonerów – okazjonalne proporczyki, zdjęcia, przypinki stanowić miały stanowić łakomy kąsek dla wszystkich „zbieraczy”. Zresztą w tamtych czasach bardzo wielu kibiców nabywało wszelkiego rodzaju pamiątki klubowe. Organizatorzy zapewniali też o świetnie przygotowanym torze, który mógł zostać przywrócony do stanu używalności nawet po ulewnym deszczu. Przed zawodami, jak to zwykle w czasach PRL bywało, nie mogło zabraknąć bogatego programu artystycznego – o dobrą zabawę na trybunach zadbać miała tradycyjnie orkiestra wojskowa (chyba wszystkim ważnym imprezom w tamtych latach towarzyszyła właśnie ta „ekipa”), a dodatkowo zaplanowano popisy spadochroniarzy. Tak więc ostatni sierpniowy weekend 1987 roku zapowiadał się dla kibiców bardzo emocjonująco, i mimo że na stadionie przy ul. Bema dokładnie w sobotę o godz. 16 zaplanowano mecz piłkarski Ligi M pomiędzy Pomorzaninem i Zdrojem Ciechocinek, toruńscy kibice nie mieli problemu z wyborem imprezy (zapewne tak jak i dzisiaj na Bema wybrała się ich zaledwie garstka…:))
W programie zawodów dostępnym w cenie 150 zł w dwóch kolorach okładek (żółta i niebieska), nie mogło oczywiście zabraknąć wspomnień Władysława Pietrzaka, ale organizatorzy nie zapomnieli umieścić w nim także ciekawego „Dekalogu Kibica”. Jak to już z przykazaniami bywa, znalazły się i takie, które nie wszystkim bywalcom sportowych aren w czasach poprzedniego ustroju pasowały (chociażby punkt ósmy – „przychodzę na stadion trzeźwy”:)). Warto zwrócić uwagę na zdjęcia pod owym dekalogiem – jakość niestety słaba ale są to fotki ówczesnego młyna na toruńskim stadionie. Jak widać już wtedy konfetti i serpentyny stanowiły istotne części oprawy:).
Pierwszy turniej toruńskiego finału zaplanowano na sobotę 29 sierpnia 1987 roku o godz. 16, natomiast turniej niedzielny miał rozpocząć się dokładnie w samo południe. Ciekawe jak takie rozwiązanie przyjęłoby się dzisiaj – na pewno wyjazdowicze oprócz zapewnienia transportu musieliby jeszcze zadbać o nocleg:). Ówcześni podróżnicy jakoś z tym sobie jednak poradzili, bowiem jak zapewniały „Nowości” wśród 50 tysięcy kibiców którzy przez dwa dni finału przewinęli się przez B98 (dawniej frekwencja podawana była raczej ze sporym marginesem błędu:)) odnotowano także kibiców z Leszna, Zielonej Góry czy Gorzowa. Jednakże o czym pisała toruńska gazeta nie wszyscy z nich zachowywali się sportowo (pretensje dotyczyły min. grupy z Leszna dla której 4 i 5 z punktów dekalogu okazały się chyba trudne do zaakceptowania). Jedno jest pewne – podczas obu turniejów na toruńskim stadionie zasiadł nadkomplet widzów.
Od samego początku finału toruńscy kibice mieli powody do radości – ich faworyt, popularny Żaba nie dawał rywalom żadnych szans. Zwycięstwa ze wszystkimi, pięć razy pierwszy na mecie i oczywiście komplet punktów. Jeszcze rok wcześniej można byłoby już wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego, ale dwudniowa formuła zawodów powodowała, że z gratulacjami trzeba było się jeszcze wstrzymać. Tym bardziej że najgroźniejszy rywal – Roman Jankowski tracił do torunianina zaledwie jeden punkt. Tak więc wieczór spędzony na dyskusjach dotyczących ostatecznych rozstrzygnięć, a rano szybka pobudka i… na stadion, bowiem tak jak wspomniałem początek zawodów już o godz. 12. Drugi dzień finału to dalszy ciąg koncertu jednego aktora – Żaba zdecydowanie zdeklasował rywali. Co prawda doznał jednej porażki (z Zenonem Kasprzakiem), ale z dorobkiem 29 punktów został zasłużonym Indywidualnym Mistrzem Polski! Toruński żużlowiec osiągnął swój życiowy sukces, i poprawił o jedno oczko swoją pozycję z poprzedniego finału IMP rozegranego w Zielonej Górze. Kolejne miejsca na podium zajęli reprezentanci Leszczyńskiej Unii – Kasprzak i Jankowski. Drugi z torunian – Stanisław Miedziński zajął w tym finale 10 pozycję. Dobry występ zanotował także Piotr Świst, zawiódł natomiast Ryszard Dołomisiewicz którego słaby start tłumaczono jednak… katarem i co za tym idzie częstym kichaniem które ponoć przeszkadzało liderowi bydgoskiej drużyny:). No cóż, tak to z sąsiadami bywa.