Historia polskiego sportu żużlowego sięga dekady lat dwudziestych minionego stulecia. Od początku rybniczanie byli obecni wśród protoplastów speedwaya. W trakcie kolejnych przełomów na drodze rozwoju żużla w Polsce nigdy w pierwszych dekadach nie zabrakło wyrazistego akcentu rybnickiego.

Józef Draga urodził się 13 marca 1900 w Stanowicach. To jeden z pionierów żużla w Polsce. Brat innego żużlowca Ludwika Dragi.

Józef Draga w Rybniku kreślił kontury przyszłych triumfów rybnickich żużlowców. Istnieją zapisy, że pierwsze stowarzyszenie motocyklistów zawiązane w intencjach sportowego współzawodnictwa w Rybniku datowane jest na rok 1912 (oczywiście czasy pruskie). Józef Draga miał wtedy 12 lat i już mocno interesował się techniką motocyklową. Pobierał stosowne nauki i w końcu sam został mechanikiem i motocyklistą – jednym z bardziej doświadczonych pionierów pierwszego RKM Rybnik (miał już wtedy 32 lata). To ustawiało go wysoko w hierarchii. Młody Ludwik wzrastał w tej atmosferze, sam szedł tropem brata, uczył się jazdy na motocyklu i mechaniki, ale… wybuchła wojna. Trzeba to wszystko przypominać – na przekór tym wszystkim, dla których koniec własnego nosa jest najwłaściwszą i do przyjęcia jedyną perspektywą.

Wracając do początków speedwaya w Rybniku. Zaczęło się w kwietniu 1932 roku w restauracji Polonia podczas spotkania pasjonatów od dawna już „zubrujących” po rybnickich bezdrożach. Owa Polonia to był taki szykowny lokal, niestety nie odbudowany po wojennych zniszczeniach. W tym miejscu jest dziś skwer ze schodkami na rogu Chrobrego i 3 Maja. Po wojnie przez wszystkie lata „komuny” kawałek dalej ku Starostwu funkcjonowała restauracja i kawiarnia Tęczowa z tarasem, ulubiony lokal sławnych rybnickich piłkarzy oraz żużlowców.

Wracając do początków, czyli pierwszych lat 30. ubiegłego wieku, klub zaczynał od zera, jak dziś, co przecież nie znaczy, że nikt przedtem nie ścigał się w Rybniku na motocyklach. Kto tylko miał motocykl, a dużo ich wtedy nie było, ten stawał do wyścigów – na targowisku, zwanym Październią, na zarudzkich ugorach, a zimą, gdy lody ścięły rybniki, czyli stawy, których tu było zatrzęsienie, to i tam stawiali się śmiałkowie na huczących maszynach, żeby wyzwolić ukryte na co dzień piekielne mechaniczne moce. Oj, ciężkie to były bestie znanych zachodnich firm Ariel, DKW, NSU, Rudge. Jeden z owych pionierów, Józef Draga, najstarszy brat sławnego później Ludwika, razu pewnego nie ustrzegł się wypadku i zatopienia motoru w zimnej topieli rudzkiego stawu pod budowanym już wówczas stadionem.

Warsztat Józefa Dragi


Józef siłą rzeczy był wśród pionierów, i to wcale nie najmłodszym, bo już po trzydziestce. To był fachowiec pierwsza klasa, złota rączka, genialny mechanik, a fachu uczył potem również dużo młodszych braci, Henryka i Ludwika. Miał warsztat przy Łony, zatrudniał ludzi, nie mógł opędzić się od klientów. Sport, wyścigi były jego pasją, głównie w wydaniu ulicznym. Ludwik Draga wspominał o bogatej kolekcji trofeów Józefa, skonfiskowanych przez armię czerwoną.

Józef Draga zmarł 23 marca 1983 roku, w wieku 83 lat.

Źródło: publikacje Stefana Smołki