Było niedzielne popołudnie i Julie Richardson była w ogrodzie, gdy zadzwonił jej telefon.
Jej syn, Lee, był jednym z najlepszych żużlowców w Wielkiej Brytanii. Mistrz świata do lat 21, zawodnik reprezentacji Wielkiej Brytanii, gwiazda Grand Prix – i popularna postać w żużlowym parku maszyn.
W wieku 33 lat Lee był już bardzo doświadczonym żużlowcem. Był jednym z najbardziej skutecznych zawodników na torze.
Jak każdy żużlowiec, Lee miał kilka wypadków w swojej karierze, więc telefon z informacją, że miał wypadek, nie był niczym niezwykłym.
Jeźdźcy na żużlu łamią kości – mówi Julie. Łamią ręce, obojczyki, nogi. Zapytałem „o rany, co się stało tym razem?”
Prawda była taka, że we Wrocławiu, w Polsce, rozgrywała się tragedia. Lee przejechał ze swojego domu w Hastings ponad 1000 km, aby pojechać na spotkanie ligowe dla swojego klubu z Rzeszowa. Zwykle robił tak w każdą niedzielę podczas sezonu żużlowego.
Ale tym razem Lee nie chciał rywalizować w zawodach ligowych w Polsce. Jego poziom motywacji był niski i poprosił kierownictwo swojego zespołu o urlop. Odmówiono mu jednak…
W trzecim biegu spotkania doszło do wypadku.
Emma, żona Lee, powiedziała, że nie jest najgorzej, myślę, że mógł mieć zapadnięte płuco lub złamać nogę” – wspomina Julie.
Więc to właśnie słyszeliśmy. Nie brzmiało to tak, jakby miało być naprawdę źle.
Brat Lee, Craig, był w kontakcie z mechanikiem zawodnika w Polsce. Craig przyszedł do mojego domu, poszliśmy na górę zobaczyć, czy możemy zarezerwować jakiś lot i dostać się do Polski. Wtedy zadzwonił telefon. Po drugiej stronie był mechanik Lee… powiedział nam, że Lee właśnie zmarł. – wspomina mama żużlowca.
Te same smutne telefony odbierali wszyscy najbliżsi Lee.
John Davis stał się dla Lee kimś w rodzaju drugiego ojca podczas jego kariery. Będąc legendą żużla, zaopiekował się 16-letnim Lee i pomógł mu stać się jednym z najlepszych jeźdźców w kraju.
John robił zakupy z córką, kiedy zadzwonił trzykrotny mistrz świata Jason Crump.
Zadzwonił do mnie Jason i był właściwie we łzach – wspomina John. Powiedział „Musisz tu przyjechać, on umarł”.
Próbowałem wszystkiego. Próbowałem zorganizować prywatny samolot. Próbowałem absolutnie wszystkiego i po prostu nie mogłem się tam dostać. Nigdy nie zapomnę tego dnia tak długo, jak żyję. To był najgorszy telefon, jaki kiedykolwiek otrzymałem” – wspomina Davis
Lee Richardson dorastał, by zostać zawodnikiem i osiągać sukcesy w żużlu. Jego ojciec, Colin, sam był żużlowcem, a na swoje pierwsze zawody żużlowe zabrano Lee w wieku zaledwie trzech tygodni. Zanim poszedł do szkoły, miał na punkcie speedwaya obsesję.
Julie wspomina: W szkole wszystkie jego opowiadania w języku angielskim dotyczyły żużlowców. Kiedy był małym chłopcem, po prostu ścigał się po ogrodzie ze starymi kaskami i innymi rzeczami Colina.
Jak można mu było tego zabronić, skoro speedway był jego całym życiem? – pyta retorycznie.
Zanim Lee skończył 16 lat, po udanej karierze w szeregach juniorskich, Reading chciał z nim podpisać zawodowy kontrakt.
Rodzice Lee mieli spore obawy. Colin przeszedł na żużlową emeryturę w wieku 26 lat po poważnej kraksie. Zmiażdżył sobie obojczyk, złamał wszystkie żebra, przebił płuco, złamał kręgi w plecach i przez dwa tygodnie był podtrzymywany przy życiu. Ogółem podczas swojej kariery złamał 63 swoje kości.
Nie było w tym nic dziwnego, że był niespokojny na myśl o tym, że jego syn będzie uprawiał żużel zawodowo.
Byłem przerażony. Nienawidziłem tego sportu. Absolutnie tego nienawidziłem – powiedział Colin. Będę Szczery, nie chciałem, żeby to zrobił i podpisał ten zawodowy kontrakt.
W końcu ustąpiłem i zdecydowałem, że jeśli Lee to zrobi, to zrobi właściwie. Potem kupiłem mu kilka nowiutkich motocykli i przygotowałem silniki.
Po trudnym pierwszym sezonie syna, Colin zwrócił się do swojego starego kumpla Johna Davisa, by ten zaopiekował się Lee i poprowadził go w dalszej karierze. Pierwszym zadaniem Davisa było przekonanie młodego Richardsona, by uwierzył w siebie.
Trenowaliśmy setki startów, jeden po drugim, tydzień po tygodniu, potem zaczął wygrywać wyścigi i ostatecznie wyrósł na światowej klasy zawodnika – wspomina Davis.
Lee zdobył mistrzostwo świata do lat 21, był czołową postacią w wielu drużynach Elite League, a nawet dotarł do finałów cyklu Grand Prix. A wszystko to, gdy miał problem z prostatą, który sprawiał mu ogromny ból za każdym razem, gdy siedział na motocyklu.
Czas płynął szybko i Lee startował na żużlu aż przyszedł rok 2012. Wówczas Richardson wykazywał oznaki zmęczenia, sportowego wypalenia. W wieku 33 lat był doświadczonym zawodnikiem i już planował swoją przyszłość poza żużlem, chcąc pracować z Johnem w jego firmie cateringowej.
Początek sezonu okazał się dla niego trudny, a Lee przetestował wiele silników, które mu nie odpowiadały. Przed weekendem 13 maja, przed kolejnym spotkaniem ligowym, wysłał e-mail do Rzeszowa, prosząc o to, by klub dał mu trochę wolnego, by mógł odpocząć z dala od torów żużlowych.
Miał problemy z silnikiem — wspomina jego matka. Dotarł do punktu, w którym potrzebował dla siebie trochę czasu. Czuł, że musi zresetować sobie głowę.
Jednak Richardson musiał jechać do Polski na mecz Stali Rzeszów z Atlasem we Wrocławiu.
Julie: Patrząc teraz wstecz, zastanawiam się, co by się stało, gdyby wtedy dali mu to wolne?
John zaczął dostrzegać strach w postawie Lee, jaki widział u niego w początkach kariery: Zadzwonił do mnie w tym tygodniu – powiedział John. Powiedział »Nie chcę tego robić«. Nie wiem, czy się bał, czy to było to zmęczenie. Ale nie chciał już ścigać się na torze. Żałuję, że nie spóźnił się na samolot. Żużel to wspaniały sport, fantastyczny sport. Lee miał swoje pięć minut. Ale jeśli nie jesteś pewny tego co robisz, to właśnie wtedy zostaniesz zraniony.
Lee przyjechał do Polski i dostał silnik obiecany mu przez szefów zespołu z Rzeszowa na to spotkanie. Colin stwierdził: Lee trenował na jednym z silników rzeszowskiego zespołu i rozmawiałem z nim i powiedział mi, że jest naprawdę szybki. To był silnik rakietowy.
To był ostatni raz, kiedy Lee rozmawiał z członkiem swojej rodziny przez telefon.
Gdy rozpoczął się trzeci bieg meczu na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu, Lee minimalnie przegapił start z czwartego pola. Ściął do krawężnika nabierając szybkości. Gdy wychodził na prostą z pierwszego wirażu nastąpiła kraksa. Richardson zahaczył o tylne koło żużlowca z Wrocławia i uderzył w bandę w miejscu, gdzie nie ma już dmuchanych zabezpieczeń.
Lee Richardson zmarł 13 maja 2012 r w szpitalu we Wrocławiu.
Świat żużla pogrążony był w smutku i szoku. Śmierć Lee była najgłośniejszym wydarzeniem w sporcie od pokoleń…
Trzeci bieg meczu pomiędzy Spartą (Atlasem) Wrocław a Stalą Rzeszów, niedziela 13 maja 2012 r Stadion Olimpijski: